środa, 10 października 2012

Rozdział 7: "Szalona Pani Prefekt"


- Merlinie, gdzie ja położyłam tą książkę?
Lily Evans miotała się po dormitorium przekopując je od góry do dołu. Szukała bowiem książki do eliksirów, które miała jutro, a chciała jeszcze powtórzyć materiał przed położeniem się do łóżka. Jak na złość nigdzie jej nie było.
- Dorcas, na pewno jej nie widziałaś? – spytała leżącą na łóżku przyjaciółkę bawiącą się z kotką rudowłosej – Mordką.
- Nie, Lily. Może zostawiłaś ją w Pokoju Wspólnym? – zasugerowała brunetka.
- Już sprawdzałam, nie ma jej tam – jęknęła zrezygnowała dziewczyna i usiadła obok przyjaciółki.
- I co? Znalazłaś ją? – zapytała Marlene, która właśnie wyszła z łazienki.
- Nie – odpowiedziała niechętnie.
- Sprawdzałaś wszędzie? Może zostawiłaś ją w Wielkiej Sali?
- Nie, na pewno nie…
Dziewczęta milczały przez chwilę. Lily nie miała pojęcia gdzie zostawiła tą przeklętą książkę. „Przecież musi gdzieś być!” – pomyślała.
- Czekaj Lily… A ty jej przypadkiem nie pożyczyłaś Remusowi? W końcu on swoją zostawił w dormitorium, a chciał coś sprawdzić na kolacji… - odezwała się Dor.
Rudowłosą olśniło. Uderzyła się w czoło otwartą dłonią.
- No jasne! – krzyknęła – Dzięki, kochana!
I wybiegła z ich sypialni. Usłyszała za sobą śmiech przyjaciółek. Zamknęła szybko drewniane drzwi i podeszła do tych naprzeciwko. Widniał na nim kawałek pergaminu z napisem „DORMITORIUM MĘSKIE, ROK SIÓDMY”, a pod spodem wypisane były nazwiska czterech zamieszkałych tu Huncwotów. Zapukała dwa razy i nie czekając na odpowiedź weszła do sypialni chłopców.
- Hej, Remus masz może moją książkę od eliksirów? – zapytała nie witając się szczególnie. Dopiero teraz spojrzała na pomieszczenie i znajdujące się w nim osoby.
Było to dość zabałaganione (w sumie to słowo nie określa odpowiednio syfu jaki się tu znajdował) miejsce. Wszędzie walały się brudne skarpetki oraz papierki po cukierkach i puste butelki od kremowego piwa. Na szczycie kolumny jednego z łóżek – najprawdopodobniej należało ono do Syriusza, bo ten właśnie leżał na nim na brzuchu podnosząc głowę i zwracając ją w stronę dziewczyny – wisiały nawet czerwone bokserki w brązowe odciski psich łap. Jak już mowa o domownikach tego osobliwego dormitorium to należy wspomnieć, że Remus siedział na następnym z kolei łóżku z książką w ręku, a obok niego znajdował się Peter podjadający coś. Cała czwórka patrzyła się na Lily z wielkim zdziwieniem. Dlaczego czwórka? Bo osoba, która przykuła największą uwagę dziewczyny stała teraz w połowie drogi z łazienki do łóżek z białą koszulą w ręku i gołą klatką piersiową. Tą osobą był oczywiście James.
Lily zamurowało. Dokładnie przestudiowała wzrokiem nagą klatę chłopaka. To prawda, grał w qudditcha, ale Gryfonka nigdy nie podejrzewałaby, że ten sport może sprawiać, że człowiek TAK wygląda. Bowiem, James był bardzo dobrze zbudowany. Ba! Wręcz idealnie. Widać było genialnie uformowane mięśnie ramion. Jednak wzrok najbardziej przykuwał płaski brzuch z zarysem mięśni. Szata szkolna oraz ubrania doskonale maskowały te doskonałości chłopaka. Dziewczyna jęknęła cicho.
To wszystko trwało tylko kilkanaście sekund. Tą pełną zdziwienia ciszę przerwał Remus:
- Tu jest…
Lily otrząsnęła się i spojrzała na blondyna nieprzytomnie, niechętnie odrywając wzrok od ciała Jamesa. Potter tylko uśmiechał się szeroko przy okazji targając sobie włosy.   
- Co jest? – zapytała, nic nie rozumiejąc.
- No książka… - odrzekł Lupin, a po jego twarzy błądził uśmiech.
Syriusz chrząknął głośno, co zapewne było próbą ukrycia rozbawienia.
- A tak… Dziękuję – podeszła do chłopaka i wzięła od niego tomik, choć zupełnie zapomniała po co on jej go daje – No to ja już pójdę – wybąkała pośpiesznie i czym prędzej opuściła pomieszczenie. Zamknęła za drzwi, pozostawiając za sobą rozbawionych Huncwotów.
W jednej chwili stała się czerwona jak cegła. Głośny śmiech Syriusza dochodzący z pokoju, który właśnie opuściła sprawił, że jej policzki teraz płonęły jeszcze bardziej niż chwilę temu. Chcąc znaleźć się jak najdalej Huncwotów szybko weszła do swojego dormitorium i rzuciła się na łóżko. Było jej strasznie gorąco. Przed oczami miała tylko jeden obraz – idealną klatę Jamesa Pottera. 
„To tylko Potter, to tylko Potter…”
Miała wrażenie, że to zdanie najczęściej ostatnio gości w jej umyśle. I nie myliła się. W każdym razie biorąc pod uwagę to, że przez poprzednie sześć lat miało ono formę: „Przeklęty Potter!” wiadomo było, że coś tu jest nie tak.
Jest połowa października, a on ani razu nie zaprosił jej na randkę. Nie wyznał miłości. Nie zrobił z siebie dla niej idioty. Ani razu się nie pokłócili.
„Czy już mu przeszło?”
Na to pytanie nie mogła znaleźć odpowiedzi. Jeszcze przed wakacjami cieszyłaby się jak głupia – w końcu półtora miesiąca bez upierdliwego Pottera to jedyne o czym marzyła w roku szkolnym. Ale czy teraz też tak było? Polubiła go, to na pewno. Zmienił się. Był miły, zabawny. Dobry kolega.
„Czy aby na pewno kolega?”
Ostatnio zauważyła, że dziwnie na niego reaguje. Choćby przed chwilą, czy po meczu qudditcha…
„Te jego oczy…”
Przypomniała je sobie i odpłynęła jak za każdym razem, gdy w nie patrzyła. Piękne, orzechowe oczy. Orzechowe jak jego zapach, choć on łączył się jeszcze ze świeżo zaparzoną kawą. Był taki cudny…
„STOP!”
W głowie zapaliła jej się czerwona lampka. Tak nie może być, na pewno. Trzeba z tym skończyć. W końcu on jest tylko kolegą. TYLKO kolegą.
„Muszę ograniczyć z nim kontakt”.
To wiedziała na pewno. Zero dodatkowych rozmów, czy bycia sam na sam. James Potter to przeciętny uczeń Hogwartu i tak należy go traktować.
Jej policzki przybrały normalną barwę, a ona sama uspokoiła się. Tylko w głowie miała okropny mętlik. Powoli usiadła na łóżku. Poczuła na sobie wzrok przyjaciółek.
- No co? – bąknęła, patrząc w ich stronę.
- Ja już o nic nie pytam, ale wiesz… Mam wrażenie, że mogłabyś z nami o swoich kłopotach i strapieniach rozmawiać częściej – wytknęła jej Dorcas.
- Och, dobrze. Przepraszam – odpowiedziała jej Lily z ciepłym uśmiechem – Jednak ta sprawa to nic ważnego. Syriusz mnie wkurzył i tyle – wytłumaczyła się.
„Po części to było prawdą. W końcu śmiał się ze mnie” – usprawiedliwiała się przed samą sobą. Nie lubiła kłamać – wolała mówić to co myśli, choć w subtelny sposób, a nie jak Dorcas prosto z mostu.
- No dobra – brunetka przewróciła oczami – Teraz chodź tu do nas, no! Bo mieszkamy w jednej sypialni, a wieczorami widujemy się tak rzadko jakbyśmy były w innych domach!
Lily szybko przeskoczyła z łóżka na łóżko i już po chwili leżała wtulona w przyjaciółki. Wszystkie zanosiły się śmiechem.
- Wiecie co? – zapytała Marlene po chwili ciszy.
- No? – odpowiedziały równocześnie pozostałe Gryfonki, co wywołało kolejną salwę śmiechu.
- Poznałam kogoś – powiedziała szybko Lena i zrobiła się cała czerwona.
- Co?! – znów zawołały chórkiem, ale tym razem miały w pełni zdziwione miny. Blondynka zaczęła się śmiać.
- To Robert McKinnon, Krukon. Też jest w siódmej klasie – odpowiedziała im, a na twarzy znów zakwitł jej rumieniec.
- TEN McKinnon? To ciacho? I Prefekt Naczelny? – zapytała Dorcas zrzucając z siebie Lily (od której oberwała książką w ramię) i przekręcając się na bok, by podeprzeć się na łokciu.
Powiększający się rumieniec na twarzy blondynki tylko to potwierdził.
- No nie wierzę. Nasza cicha Marlene ma chłopaka – zaśmiała się Dor.
- To nie jest mój chłopak! – oburzyła się Marlene – Tylko…
- Tylko? – zapytała Lily, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Tylko zaprosił mnie w sobotę na spacer po błoniach Hogwartu, jeśli oczywiście będzie ciepło – dokończyła, uśmiechając się nieśmiało.
- A jak nie będzie to jestem przekonana, że i tak coś wymyśli – dopowiedziała uradowana Lily.
- Merlinie, dziewczyno! Masz randkę z Robertem McKinnon’em! Trzeba to oblać! – ucieszyła się Dorcas wystając z łóżka – Idę do Huncwotów, może mają jeszcze jakieś piwo kremowe.
- Dor! Jutro są zajęcia! – skarciła ją Lily, ale na jej twarzy nadal widniał uśmiech.
- Och, weź wyluzuj Liluś! – zawołała dziewczyna i schyliła się, by nie oberwać lecącą w jej stronę poduszką – W końcu nie codziennie moja przyjaciółka zapraszana jest przez jedne z największych ciach w szkole na randkę!
- To nie jest randka… - zaczęła Marlene.
- TYLKO SPACER. Tak, wiem! – wtrąciły się jej w pół zdania razem pozostałe dziewczyny. Po raz kolejny tego wieczoru zaśmiały się.
- Dorcas! – zawołała za wychodzącą z dormitorium przyjaciółką Lily.
- Tak? – odwróciła się, poruszając śmiesznie brwiami.
Lily parsknęła śmiechem.
- Jeśli na łóżku Syriusza nadal będą wisiały takie czerwona bokserki w odciski psich łap to przemyć je jakoś do nas! – poleciła jej ze śmiechem – Będziemy miały wykupne!
- Dobra!
I już jej nie było.
- Co? – zapytała zszokowana Lena, dławiąc się ze śmiechu.
- Nie wiem, tak tylko rzuciłam pomysł! – Lily prawie płakała, wtórując jej.
Potrzebowały takiego odprężenia. Tak dawno się nie śmiały. Każda miała swoje problemy i zmartwienia – nie chciały się nimi nawzajem obarczać. Lecz tym samym zaniedbywały ich przyjaźń.
Wróciła Dorcas, a raczej wpadła do ich sypialni zatrzaskując drzwi i różdżką zamykając je na klucz. Marlene i Lily spojrzały na nią pytająco.
- Syriusz mnie goni – odpowiedziała z pełną powagą, zdyszana.
- Masz te bokserki?!
- No tak jakby!
Dorcas wyciągnęła zza pleców rękę, w której trzymała za gumkę bokserki chłopaka. Dziewczęta wybuchnęły śmiechem.
Nagle rozległo się głośne walenie w drzwi. Trzy przyjaciółki aż podskoczyły ze strachu.
- ODDAWAJ MOJE BOKSERKI, MEADOWES! – wrzeszczał Syriusz, dobijając się do ich dormitorium. Robił to z taką siłą, że drzwi lekko trzęsły się w zawiasach.
- OD KIEDY TO MÓWIMY DO SIEBIE PO NAZWISKU, BLACK? – odkrzyknęła mu Dor, a następnie przygryzła wargę, by nie wybuchnąć śmiechem.
- Czyste są chociaż – zapytała cicho Marlene wskazując głową na bieliznę Huncwota.
- Nie wiem, ale w między czasie na wszelki wypadek je umyłam i wysuszyłam* – odpowiedziała dumna z siebie brunetka.
- A co z tym piwem kremowym?
- Dranie wypili całe w sobotę!
- OD KIEDY ZABIERASZ MI MOJE ULUBIONE BOKSERKI! – wydarł się w odpowiedzi Syriusz.
Dziewczyny zachichotały.
- Syriusz, pacanie! Różdżka człowieku, różdżka! Od czego ją masz? – z korytarza dobiegł je głos Jamesa.
Lily zarumieniła się lekko wbrew sobie, ale na szczęście dziewczyny tego nie zauważyły, bo pochłonięte były płakaniem ze śmiechu. Rudowłosa szybko zrozumiała sens słów chłopaka i przeczołgała się po łóżku, by dosięgnąć różdżkę leżącą na jej szafce nocnej.
- Aloho… - dobiegło je zza drzwi.
Lily jednak była szybsza.
- Colloportus! – krzyknęła, zapieczętowując drzwi i na razie pozbywając się niechcianych wizyt Huncwotów.
- Przeklęte baby! Wrócę po nie! – syknął Syriusz.
- A chcesz dostać upiorogackiem, Black? – krzyknęła Dorcas.
W odpowiedzi usłyszała kroki dwóch Gryfonów oraz trzask zamykanych drzwi. Odczekała chwilę i szybko rzuciła się na łóżko, które zajmowały jej przyjaciółki. Marlene przechwyciła bokserki Syriusza i podniosła je do góry dokładnie się im przyglądając.
- Co z nimi robimy? – zapytała.
- A masz jakiś pomysł? – odpowiedziała pytaniem Dorcas.
- Jak myślicie… - zaczęła Lily – jak zareagowałyby fanki Syriusza, gdyby zobaczyły jego majtki lewitujące w wejściu do Wielkiej Sali?
Na jej twarzy malował się chytry uśmieszek.
- Nie-wierzę. Lily Evans, prefekt naczelny właśnie zaproponowała coś co na pewno sprzeczne jest z regulaminem – rzekła Dorcas.
- Nie przesadzaj już! – zaśmiała się rudowłosa – Poza tym, niby który przepis złamiemy? – zapytała.
- No nie wiem… Chodzenie w nocy po zamku? – zaproponowała Marlene.
- A kto powiedział, że mamy to zrobić w nocy!? Wystarczy, że rano pójdziemy bardzo wcześnie na śniadanie – odpowiedziała wesoło Lily.
- Nie poznaje Cię, Evans!
- To nasz ostatni rok w Hogwarcie! I ma być tym najlepszym… - odpowiedziała na to rudowłosa i przytuliła oby dwie przyjaciółki. W oczach pojawiły jej się łzy. 
W głowach trzech przyjaciółek widniało teraz identyczne zdanie:
„Niech ta chwila trwa wiecznie”.

###

Jak zaplanowały trzy przyjaciółki – tak się stało. Już pierwsze osoby wchodzące na śniadanie podziwiały czerwone bokserki Syriusza Blacka. Oczywiście, trzy Gryfonki musiały dołączyć do nich wielką czerwono-złotą szarfę z dopiskiem „Własność Syriusza Blacka”.
Najśmieszniejsze było to, że wszystkie fanki Huncwota nagle zapragnęły poznać zaklęcia, które sprawią, że lewitujące bokserki wpadną prosto w ich ramiona. Lily jednak zadbała o to, aby nikt oprócz niej ich nie zdobył.
To było ich najdłuższe śniadanie. Siedziały w Wielkiej Sali od świtu, by podziwiać reakcje uczniów na zamieszczony tam przez nie prezent. Jak na razie żaden nauczyciel nie zwrócił na to uwagi z czego bardzo się cieszyły. Co chwila śmiały się z coraz bardziej zdziwionych min Hogwartczyków.
I w końcu nadeszła ta chwila – do Wielkiej Sali wkroczyli Huncwoci.
- Fajne gacie, Black! – krzyknął jeden ze Ślizgonów, a reszta jego kumpli ryknęła śmiechem.
Dziewczyny uśmiechnęły się pod nosem i jak gdyby nigdy nic zaczęły rozmawiać o ostatnim przerabianym temacie z transmutacji. Kątem oka zauważyły, że czwórka Gryfonów z ich rocznika podchodzi do nich.
- Cześć dziewczęta – przywitał się James, siadając obok Lily. Widać było, że jest dość rozbawiony tą sytuacją. Obok Dorcas usiadł za to Syriusz. Remus z Peterem usiedli naprzeciwko nich tak, że ścisnęli między sobą Lenę.
- Och, cześć Huncwoci – przywitała się obojętnie Lily, a następnie wzięła łyk soku dyniowego.
- Ładny poranek, prawda? – zapytał Syriusz.
Dziewczyny spojrzały na siebie – oni znów coś wymyślili.
- Tak, ładna dziś pogoda – odparła Marlene – Nawet słońce świeci!
- Szkoda by było, gdyby nagle zaczął padać deszcz… - zaczął Peter, wdychając i biorąc kęsa jego ulubionego pasztecika dyniowego.
Trzy przyjaciółki teraz już nic nie rozumiały. Spodziewały się, że zaatakują od razu! Każda z nich odwróciła się do siedzącego najbliżej niech Huncwota i zapytała (co dało efekt małego chórku):
- O co Wam chodzi?
Lily przyjrzała się uważnie twarzy Jamesa. Błądził na niej uśmiech, ale szatyn starał się zachować powagę.
- O nic – odpowiedział, a jego dłoń powędrowała do włosów, by je potargać.
Dziewczyna przewróciła tylko oczami. Już chciała wrócić do jedzenia, kiedy nagle spostrzegła, że nad jej głową lewituje pomarańczowy balon. Był czymś wypełniony.
- Co to … - zaczęła patrząc się do góry, ale nie dane jej było skończyć, bo balon wylądował na jej głowie, rozbijając się i oblewając ją – jak się okazało – wodą. Była mokra. Wszędzie.
Zaczerpnęła głośno powietrze. Z tego co usłyszała, Dorcas i Marlene spotkał ten sam los, bo wydały podobny dźwięk do niej. Lily otworzyła oczy. Nikogo przed sobą nie zobaczyła. Odwróciła się w stronę przyjaciółek, rozglądając się wokoło, ale Huncwoci zniknęli.
- Uciekli! Dranie! – krzyknęła Marlene.
- Ja ich dorwę! Zapamiętają do końca ich nędznego życia, że nie należy zadzierać z Dorcas Meadowes – syknęła brunetka.
- Dziewczyny, uspokójcie się – odezwała się Lily, o dziwo spokojna. Sama się sobie dziwiła – kilka miesięcy temu była za takie coś zdolna zabić. – My zaraz będziemy suche, a oni i tak pozostają bez majtek.

###

* Nie zapominajmy, że mieli różdżki, a z nimi wypranie i wysuszenie majtek w drodze między jednym, a drugim dormitorium jest to możliwe :> 

Hi Wizards! 
Co tam u Was? 
U mnie już dobrze, trzy najgorsze dni mam za sobą, ufff! Teraz to już tylko z górki 
Rozdział się pojawił wcześniej niż podejrzewałam :> A macie sobie! J. wraz z przyjściem prawdziwej, złotej, polskiej jesieni jest od razu weselsza i milsza dla ludzi :) 
Ale tutaj nie o tym! Jak Wam się podoba rozdział? Starałam się, aby odciągnąć trochę akcję od relacji Lily-James, bo ostatnio z dużo się działo. Między nimi oczywiście :> Jeśli widzicie jakieś błędy to proszę o wytknięcie mi ich, a wręcz nalegam!
Może jesteście zawiedzeni żartem Huncwotów, ale spójrzmy na to trzeźwo! Co jak co, ale jestem pewna, że nie posunęliby się do czegoś więcej! Przecież Fred i George też nie robili takich super wielkich żartów na co dzień - to miała byś taka mała zemsta na dziewczynach i tyle. Mam nadzieje, że rozumiecie o co chodzi :> 
Kolejna sprawa! Zapraszam Was do zakładek "Drogi Czytelniku!" oraz "Autorka" - zostały one uzupełnione zupełnie nową treścią. Poza tym, jak widzicie (znów!) zmieniłam wygląd bloga oraz (NOWOŚĆ!) jego adres. Gorąco marzę o tym, aby się Wam spodobało :) 
Mam nadzieje, że dobrze dobrałam piosenki... Piszcie, co o tym sądzicie i dawajcie tytuły piosenek :>
Na dzisiaj to chyba tyle... 
Życzę Wam samych miłych jesienny wieczorów (bez deszczu i chłodu) przy kubku kakaa :) 
Kochająca Was 
J. 

P.S.
Like'ujcie kochani!
ZAPRASZAM :) 

25 komentarzy:

  1. genialnie! i piosenki świetne <3

    -A

    OdpowiedzUsuń
  2. wszystko jest perfekcyjne <3
    i dzięki za polecenia fanpage ;)

    ~K.

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne:D czekamy na następne części :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakochałam się w tym rozdziale ! :D
    Czekam z niecierpliwościom na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. bloooog świetny wygląd też superrrr aczkolwiek ździwiłam sięże adres zmieniłaś bo chciałam wejść a tu zonkkk bloga nie ma dobrzre że na twojego fan paga weszłam :3 OBY TAK DALEJ a BLOG GENIALNY ! <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdzizał fajny , czekam na wiecej ; )
    Bastille - Flaws <-- jaram się tą piosenką<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeden z lepszych rozdziałów. Czytałam go z uśmiechem na ustach. Świetnie to wymyśliłaś z gołą klatą Jamesa. :D Proszę o więcej tego typu scen. :P
    Byłoby super gdybyś napisała coś więcej o Remusie i Syriuszu. Zwłaszcza o tym drugim. :P Uwielbiam Łapę i chętnie przeczytałabym coś o jego miłosnych perypetiach bądź jakiś tarapatach, w które sam się wpakował. :D
    Czekam z niecierpliwością na więcej. Pozdrawiam,
    Ms. Black
    http://www.facebook.com/pages/Na-gacie-Merlina/189491731183975

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://frytka.deviantart.com/art/My-Julia-HP-79811730?q=gallery%3Afrytka%2F16979&qo=46
      może Julia byłaby odpowiednia dla Syriusza ? :P
      Ms. Black

      Usuń
    2. cieszę się, że ci się podoba :> pomysł wpadł mi do głowy przez umieszczony pod rozdziałem obrazek :D
      a co do Syriusza i Remusa... ich wątki rozwinę później, teraz skupiam się na Lily i Jamesie, wchodzę też w historię miłosną McKinnon'ów :)

      Usuń
    3. Tak więc czekam z niecierpliwością na te wątki. ;) Mam nadzieję, że będzie ciekawie.
      Ms. Black

      Usuń
  8. Świetnie. Zapraszam do mnie. To też jest opowiadanie o Lily i Jamesie. http://love-is-magic.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :)
      już czytam! :D

      Usuń
    2. Miło mi. Jak już przeczytasz to prosze o komentarz czy nadaję się do pisania czy nie.

      Usuń
    3. Dziękuję za komentarz i przeczytanie :)

      Usuń
  9. dziękuję za informację, ale nie musisz się trudzić, bo widzę kiedy rozdział się pojawia :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwaga Spam!!
    autorka z góry przeprasza i jeśli nie jesteś zainteresowany/a zwyczajnie skasuj posta nie kierując obraz wobec jego autorki.
    Czy zastanawialiście się kiedykolwiek jaki wpływ na dalsze życie mają wasze decyzje?
    Myśleliście o tym czy zmieniłoby się cokolwiek gdybyście w pewnych sytuacjach zachowali całkiem inaczej?
    Czy w jakikolwiek sposób sądzicie, że macie wpływ na swój los?
    Ona myślała że go ma.
    Ginny to zwyczajna Gryfonka zakochana i szczęśliwa u boku wybranka swojego serca Harrego Pottera.
    Ma wszystko o czym może marzyć dziewczyna w jej wieku a jednak pewnego dnia wszystko nagle się zmienia.
    Za sprawą tragicznego w skutkach ataku Śmieciorżerców na ulicę Pokątną Ginny traci pamięć a wraz z z tym niespodziewanie zmienia się jej całe życie.
    Zagubiona w świecie własnej rzeczywistości Ginn musi odnaleźć swoje własne ja, ale nic nie jest łatwe.
    Wciąż nękają ją tajemnicze sny, które musi dzielić ze swoim największym wrogiem Draco Malfoyem, który wyzwala w niej dziwną i nieokiełzaną moc za każdym razem kiedy się spotykają.
    Co naprawdę łączy te dwójkę i czy to wszystko jest dziełem przypadku?
    Jak zachowa się Ginny, gdy będzie musiała wybierać pomiędzy tym, co jest słuszne a głosem własnego serca?
    I czy jej decyzja okaże się słuszna wobec tego, od którego powinna trzymać się z daleka?
    Jeśli jesteście ciekawi zapraszam serdecznie na: http://.niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com.
    Autorka życzy przyjemnej lektury!!

    OdpowiedzUsuń
  11. uwielbiam to jak piszez <3



    Zapraszam do mnie - potterowe autografy i jeszcze więcej magii ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje, bardzo mi miło :>

      postaram się zajrzeć :)

      Usuń
  12. Zapraszam. Jest już pierwszy rozdział ♥

    http://love-is-magic.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń