piątek, 28 września 2012

Rozdział 5: "Nocne rozmowy"

- Sprawy zaszły za daleko! Przecież to jest niedopuszczalne!
Minerwa McGonagall chodziła po gabinecie dyrektora Hogwartu nerwowo wymachując rękoma. Wzburzona wykrzykiwała co sądzi o zaistniałej sytuacji. Wyglądała dość komicznie biorąc pod uwagę fakt, że miała na sobie szlafrok w szkocką kratę, czerwone bambosze z pomponami, a z jej na co dzień ciasno spiętego koka powychodziły pasma siwych włosów tworząc na jej głowie coś, co wyglądało podobnie do gniazda kury.
- Minerwo, proszę uspokój się. Uwierz, że ta sytuacja przejęła mnie równie mocno jak ciebie – przemówił opanowanym głosem profesor Dumbledore, siedzący dotychczas w swoim fotelu za biurkiem, przyglądając się kobiecie spojrzeniem pełnym wesołych iskierek. McGonagall spojrzała na niego z lekkim niedowierzaniem.
- Proszę, usiądź koło panny Evans – zaproponował dyrektor i jednym machnięciem różdżki sprawił, że przed jego biurkiem pojawiło się jeszcze jedno krzesło.
Trzeba wspomnieć, że oprócz tej dwójki siedział tu ktoś jeszcze. Na wprost Dumbledore’a usadowieni zostali James Potter wraz z Lily Evans. Młody Gryfon doskonale znał to pomieszczenie. Bywał w nim aż nazbyt często, gdyż trafiał tu właściwie po każdym większym wybryku. Teraz miał poważną, a wręcz przejętą minę. Nerwowo zerkał w stronę siedzącej obok niego dziewczyny.
Lily była tu po raz pierwszy. W innych okolicznościach zapewne podziwiałaby tajemniczość i dziwność tej komnaty, lecz po wydarzeniach dzisiejszego wieczoru nie była w stanie. Zamyślona siedziała, rozmyślając o tym co stało się w Pokoju Wspólnym oraz na korytarzu przy portrecie Grubej Damy.
Wracając jednak do profesor McGonagall – kobieta usiadła zrezygnowana na wyczarowanym krześle i patrzyła się wyczekująco na Dumbledore’a.
- Myślę, że warto dowiedzieć się co mają w tej sprawie do powiedzenia Lily i James – powiedział po chwili ciszy. – Panno Evans?
Lily podskoczyła delikatnie na krześle na dźwięk swojego nazwiska.
- Ach, no bo my… - wybąkała, straszliwie się rumieniąc i przypominając sobie ich rozmowę z Pokoju Wspólnego.
- Bo my rozmawialiśmy, panie profesorze – uratował ją James. Ta spojrzała się na niego z wdzięcznością w oczach. Kątek oka zauważyła, że profesor Dumbledore uśmiechnął się, a w jego oczach pojawił się błysk zrozumienia.
- I co dalej? – niecierpliwiła się profesor McGonagall.
- Usłyszeliśmy huk. Wybiegliśmy na korytarz i ujrzeliśmy ten napis lewitujący w powietrzu. Słyszałam jeszcze odgłos oddalających się kroków… - odpowiedziała jej Lily.
- Domyślacie się kto to może być? – zapytał dyrektor patrząc się na nich takim wzrokiem, jakby prześwietlał ich wnętrzności. Dziewczyna wzdrygnęła się lekko.
- Myślę, że to byli Ślizgoni – odrzekł cicho James.
- To poważne oskarżenia, panie Potter – odezwała się McGonagall.
- Ale wiadomo przecież, że prawie wszyscy Śmierciożercy to Ślizgoni! – profesorka wydała z siebie w tym momencie dziwny dźwięk, jakby ją dusili. Potter, gdy to usłyszał spojrzał się na nią tylko – Nie ma co się oszukiwać, pani profesor. Czy Puchoni, albo Krukoni byliby wstanie sprawić wybuch, którego efektem będzie wysadzenie połowy korytarza i napis pod wejściem do naszego Pokoju Wspólnego o treści: „Niedługo zginiecie wy brudne szlamy, Czarny Pan was zniszczy!”? Przecież to wiadomo, że chodzi o Voldemorta! – rozemocjonowany wstał i zaczął krążyć po gabinecie identycznie jak wcześniej robiła to jego opiekunka.
Na dźwięk imienia Voldemorta obecne tu pani podskoczyły ze strachu. Tylko profesor Dumbledore pozostał tak samo spokojny jak na początku. Chłopak patrzył się w niego z nadzieją, że go poprze.
- Ja… Ja myślę, że James ma rację – odezwała się cicho Lily z oczami wielkimi jak dwa talerze.
„No bo, czy nie jest to prawda? Przecież nawet sam Severus, jej najlepszy przyjaciel zapewne już jest Śmierciożercą. I tylko oni nie tolerują takich jak ona, czyli zwyczajnych mugolaków. Z bólem musiała się z tym pogodzić…”
Zszokowana profesor przeniosła na nią wzrok. Wyglądała tak, jakby właśnie dowiedziała się, że w Trzech Miotłach mają przestać podawać jej ulubioną wodę goździkową. Obłąkanym wzrokiem spojrzała na zastanawiającego się nad czymś dyrektora.
- Albusie, co o tym sądzisz? – zapytała cicho.
Brodaty czarodziej milczał przez chwilę.
- Nie możemy nikogo oskarżać – odpowiedział w końcu – Oczywiście, poproszę opiekunów o przeprowadzenie w tej sprawie rozmów z uczniami i wyciągnięcie odpowiednich konsekwencji.
Spojrzał na nich zza okularów-połówek. Lily dopiero teraz zauważyła, że James stanął za nią, opierając dłonie wyjątkowo blisko jej włosów. Po tym spostrzeżeniu serce zaczęło jej bić szybciej. Wspomnienia sprzed godziny znów zaatakowały jej mózg.
„Co się z tobą dzieje? To… Tak nie może być, do jasnej cholery no! To tylko Potter, tylko Potter…Czemu tak na niego reagujesz, Evans?”
- A teraz zmykajcie, bo jutro nie zdążycie wstać na lekcje! – zwrócił się do nich Dumbledore, wyrywając Lily z jej chorych przemyśleń.
Dwójka Gryfonów wstała i skierowała się w ciszy do wyjścia. James otworzył drzwi przepuszczając w nich Lily, która zawsze w takich sytuacjach się czerwieniła. Już mieli wychodzić, kiedy usłyszeli głos dyrektora:
- James?
- Tak, panie profesorze? – chłopak odwrócił się zdziwiony. To samo zresztą zrobiła Lily.
- Trzymam kciuki – mrugnął do niego – Cierpliwość popłaca.
Szatyn na kilka sekund zamyślił się, lecz po chwili przeniósł wzrok na stojącą obok niego rudowłosą dziewczynę i na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech pełen zrozumienia.
- Dziękuje, panie profesorze – odpowiedział – Dobranoc.
I wyszli z gabinetu. Gryfon zamknął cicho za nimi drzwi. Zaczęli schodzić po krętych schodach. Mniej więcej w ich połowie Lily spojrzała na niego, zdziwiona.
- Co to było? – zapytała.
- Och, nic … - James uśmiechnął się szeroko – Zupełnie nic.

###

- Gdzieś ty była, Lily?! Na gacie Merlina, martwiłyśmy się! Jest po pierwszej!
Dorcas, gdy tylko zobaczyła otwierające się drzwi wejściowe do ich dormitorium od razu do nich doskoczyła i otworzyła je na oścież. Nie spodziewała się, że oprócz jej przyjaciółki będzie za nimi ktoś jeszcze.
- James? – jęknęła zdziwiona widząc, kto jest osobą towarzyszącą Lily.
- Cześć Dor – odpowiedział rozbawiony chłopak – Myślę, że Gryfoni nie będą zadowoleni, gdy obudzisz ich, jak sama zauważyłaś, o pierwszej w nocy swoimi krzykami – puścił do niej oko.
- Co? Jasne… - mruknęła, przenosząc zszokowane spojrzenie z chłopaka na rudowłosą dziewczynę.
- No to dobranoc, James – odezwała się wreszcie Lily, rozbawiona miną brunetki stojącej w drzwiach.
- Miłych snów – powiedział na pożegnanie z szerokim uśmiechem. Odwrócił się, zrobił kilka kroków i otworzył drzwi męskiego dormitorium. Dziewczyny spojrzały za nim. Na początku przez szparę otwieranych drzwi rozlał się jasny promień światła, a następnie…
- Rogacz! Gdzieś ty do cholery był! Szukaliśmy Cię na mapie! Pokazała nam, że jesteś z Lily u Dumbledore’a! Jak już zgodziła się na randkę z tobą to mogłeś jak cywilizowany człowiek zabrać ją do Hogsmeade, a nie do dyrektora! Graliście z nim w szachy, czy co?!
W otwartych już w pełni drzwiach pokazała się postać Syriusza patrzącego się na Jamesa.
- No, nie trafiłeś z tymi szachami, ale… - zaczął rozbawiony szatyn, targając sobie włosy.
- No dobra, ale mów chociaż jak było! Kurde, stary miałeś randkę z Lily Evans! – krzyknął Black uradowany jak małe dziecko.
Potter przyłożył do ust pięść, chrząkając. Było to zapewne próbą zamaskowania śmiechu.
Lily spojrzała się znacząco na Dorcas, która wywróciła oczami. Miała jednak uśmiech na twarzy.
- Cóż Black, może przestaniesz się tak drzeć, bo Gryfoni raczej nie będą zadowoleni, gdy ich obudzisz o pierwszej w nocy – rzekła ze śmiechem Lily.
Syriusz zamarł. Spojrzał w stronę dziewczyn z bladą twarzą nie wrażającą uczuć. Patrzył tak chwile na nie, po czym powiedział tylko:
- Stary, zabiję Cię…

###

- Czy ty właśnie powiedziałaś, że James Potter prawie Cię pocałował?!
- Tak Dorcas, tak. Ciszej, bo pobudzisz wszystkich!
- I co dalej? Mów!
- Cierpliwości, Marlene!

###

- Stary, nie mów mi, że coś przeszkodziło ci w pocałowaniu Lily! Przecież mówisz, że byłeś już tak blisko, że widziałeś jak wygląda w milionowym przybliżeniu jeden z jej piegów!
- Przecież to nie moja wina, że Ci cholerni Ślizgoni wybrali sobie właśnie taki moment! Ona sama odskoczyła!
- Merlinie, teraz to już nie wiem co jest gorsze – twoje jęczenie, które będzie trawo najbliższy miesiąc, o tym, że jej nie pocałowałeś, czy to o tym, że znów się na ciebie śmiertelnie obraziła… Mówię tu o sytuacji, w której byś ją pocałował.
- Och, zamknij się. Jest jeszcze trochę Ognistej?

###

Następnego poranka podczas śniadania chyba każdy zauważył, że najstarszy rocznik Gryffindoru zarwał noc. Przez szmery rozmów w Wielkiej Sali przechodziły różne przypuszczenia odnoście powodu niewyspania tej siódemki – włączając w nie nawet te nieprzyzwoite.
Cóż, a owi Gryfoni nie mieli pojęcia nawet co dzieje się wokół nich. Lily siedziała wyprostowana, zamykając co chwila oczy i z trudem sprawiając, że otwierały się ponownie. Dorcas bez ogródek spała z głową i rękoma opartymi na stole. Marlene mieszała leniwie swoją jajecznice podpierając sobie podbródek. A Huncwoci… James łokcie miał oparte o stół, a twarz schowaną w dłonie. Okulary zdobiły teraz jego kruczoczarne potargane włosy. Natomiast głowa Syriusza właśnie wylądowala w jego owsiance. Remus podpierał się na zaciśniętej w pięść dłoni, a Peter leniwie jadł.
I takim sposobem pewnie spędziliby resztę posiłku dopóki nie zostliby wygonieni przez któregoś z nauczycieli. Na szczęście, lub niestety, ktoś musiał przerwać ich senne śniadanie wcześniej.
- Ehkm… Cześć James -  usłyszeli.
Wszyscy, a raczej ci nieśpiący, zwrócili wzrok w stronę osoby, która nagle się koło nich pojawiła.
-         O, cześć Taylor – mruknął sennie Potter – Co tam?
-         Chciałem się dowiedzieć czy dzisiejszy trening jest aktualny ze względu na
pogodę…
-         Co? Jaki trening? – zapytał zdezorientowany.
-         No qudditcha … - odpowiedział zbity z tropu młodszy Gryfon.
-         Aa. Nie, możemy sobie dać dzisiaj spokój. – odrzekł leniwie James przecierając
sobie oczy palcami, by choć trochę się przebudzić.
-         I to wszystko? Przed jutrzejszym meczem nie będziemy mieli żadnego
treningu, nawet jutro rano? – zdziwił się chłopak.
-         Nie, idź już Tay i daj mi spokój – jęknął jego kapitan.
-         Okej... – odparł zdziwiony ścigający i odwrócił się w stronę, w którą chciał iść.
I w tej sekundzie James optrzyomniał.
- Czekaj. Mecz? – zapytał momentalnie się rozbudzając.
- No tak. Ze Ślizgonami.
- Na gacie Merlina! – wrzasnął Potter. – Dzisiaj trening! O szesnastej! Nie wiem, do której,
dopóki wszystko nie będzie idealnie. I nie obchodzi mnie pogoda, Taylor! Przekaż reszcie drużyny!
         Młody ścigający patrzył się na niego ze szczerym zdziwieniem.
- No co tak stoisz?! Idź i im powiedz! – warknął James.
         Momentalnie powrócił do życia. „Przecież jutro mecz! Ze Ślizgonami! Jak mógł zapomnieć?!”
- Syriusz! – zaczął potrząsać przyjacielem siedzącym naprzeciwko niego. – Syriusz no! Jutro jest mecz! Ze Ślizgonami!
         Łapa natychmiast przyjął pozycję w pełni siedzącą.
- CO?!

###

no cześć :* 
rozdział miał się pojawić w tygodniu, a nawet przed weekendem, ale zupełnie nie miałam czasu :P mam nadzieje, że mi wybaczycie to opóźnienie. zwłaszcza, że jest to chyba mój najgorszy rozdział opublikowany na tym blogu. to też musicie mi wybaczyć, bo pisałam go na szybko. poza tym jestem strasznie zmęczona po całym tygodniu w szkole. tym samym przepraszam za wszelakie błędy i liczę na wyrozumienie :>
zmieniłam wygląd bloga! podoba wam się? :D piszcie w komentarzach, na które gorąco czekam, razem z opiniami na temat tego nędznego rozdziału xd 

zapraszam na mojego funpage'a :>  niedługo (najprawdopodobniej już jutro) organizowany tam będzie konkurs na admina :D zapraszam <3 

do napisania :) 
J. 

20 komentarzy:

  1. jestem pierwsza! :D
    powiem krótko:
    kocham cię ;3

    genius ;>
    a rozdział świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. w Twojej notatce powinno być "liczę na wyrozumiałość" :D
    rozdział jak zawsze świetny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och, rzeczywiście! xd nawet nie zauważyłam ;p
      dziękuję <3

      Usuń
  3. no w koncu ;D
    Fajne ; *

    OdpowiedzUsuń
  4. Już nie mogłam się doczekać. Świetna zmiana szablonu. Bardzo mi się podoba.
    Rozdział jak zawsze ciekawy i świetny. Niecierpliwie czekam na kolejne! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna notka, a najlepsza końcówka...;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :D cieszę się, że ci się podoba :)

      Usuń
  6. heyy świetny blog rozdziały też świetne oby tak dalej kochana !! zaglądam regularnie na twojego bloga i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały !! <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział już nie mogę się doczekać kolejnego :D
    Skorzystam z okazji.
    Zapraszam do mnie na pingera :
    http://jaramsiejakhogwart12.pinger.pl/
    Bardzo mi zależy na Twojej opinii :)
    Pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :>
      jasne, wpadnę! ;D Już kiedyś chciałam, ale musiałaś źle podać link, bo mi błąd wyskakiwał :<

      Usuń
    2. O to super ! :D Nawet nie wiesz jak się cieszę :D ; *

      Usuń
    3. niestety nie mogę skomentować :<

      Usuń
    4. Więc zapraszam Cię tu ; D
      Dopiero pierwszy rozdział, ale jak może uda mi się to jakoś rozkręcić to dodam następny ;)

      Usuń
  8. czekam na następny rozdział! <3

    -A

    OdpowiedzUsuń