- Sprawy zaszły za daleko! Przecież to jest
niedopuszczalne!
Minerwa McGonagall chodziła po gabinecie dyrektora
Hogwartu nerwowo wymachując rękoma. Wzburzona wykrzykiwała co sądzi o
zaistniałej sytuacji. Wyglądała dość komicznie biorąc pod uwagę fakt, że miała
na sobie szlafrok w szkocką kratę, czerwone bambosze z pomponami, a z jej na co
dzień ciasno spiętego koka powychodziły pasma siwych włosów tworząc na jej
głowie coś, co wyglądało podobnie do gniazda kury.
- Minerwo, proszę uspokój się. Uwierz, że ta sytuacja
przejęła mnie równie mocno jak ciebie – przemówił opanowanym głosem profesor
Dumbledore, siedzący dotychczas w swoim fotelu za biurkiem, przyglądając się
kobiecie spojrzeniem pełnym wesołych iskierek. McGonagall spojrzała na niego z
lekkim niedowierzaniem.
- Proszę, usiądź koło panny Evans – zaproponował dyrektor
i jednym machnięciem różdżki sprawił, że przed jego biurkiem pojawiło się
jeszcze jedno krzesło.
Trzeba wspomnieć, że oprócz tej dwójki siedział tu ktoś jeszcze.
Na wprost Dumbledore’a usadowieni zostali James Potter wraz z Lily Evans. Młody
Gryfon doskonale znał to pomieszczenie. Bywał w nim aż nazbyt często, gdyż
trafiał tu właściwie po każdym większym wybryku. Teraz miał poważną, a wręcz
przejętą minę. Nerwowo zerkał w stronę siedzącej obok niego dziewczyny.
Lily była tu po raz pierwszy. W innych okolicznościach
zapewne podziwiałaby tajemniczość i dziwność tej komnaty, lecz po wydarzeniach
dzisiejszego wieczoru nie była w stanie. Zamyślona siedziała, rozmyślając o tym
co stało się w Pokoju Wspólnym oraz na korytarzu przy portrecie Grubej Damy.
Wracając jednak do profesor McGonagall – kobieta usiadła
zrezygnowana na wyczarowanym krześle i patrzyła się wyczekująco na
Dumbledore’a.
- Myślę, że warto dowiedzieć się co mają w tej sprawie do
powiedzenia Lily i James – powiedział po chwili ciszy. – Panno Evans?
Lily podskoczyła delikatnie na krześle na dźwięk swojego
nazwiska.
- Ach, no bo my… - wybąkała, straszliwie się rumieniąc i
przypominając sobie ich rozmowę z Pokoju Wspólnego.
- Bo my rozmawialiśmy, panie profesorze – uratował ją
James. Ta spojrzała się na niego z wdzięcznością w oczach. Kątek oka zauważyła,
że profesor Dumbledore uśmiechnął się, a w jego oczach pojawił się błysk
zrozumienia.
- I co dalej? – niecierpliwiła się profesor McGonagall.
- Usłyszeliśmy huk. Wybiegliśmy na korytarz i ujrzeliśmy
ten napis lewitujący w powietrzu. Słyszałam jeszcze odgłos oddalających się
kroków… - odpowiedziała jej Lily.
- Domyślacie się kto to może być? – zapytał dyrektor
patrząc się na nich takim wzrokiem, jakby prześwietlał ich wnętrzności.
Dziewczyna wzdrygnęła się lekko.
- Myślę, że to byli Ślizgoni – odrzekł cicho James.
- To poważne oskarżenia, panie Potter – odezwała się
McGonagall.
- Ale wiadomo przecież, że prawie wszyscy Śmierciożercy to
Ślizgoni! – profesorka wydała z siebie w tym momencie dziwny dźwięk, jakby ją
dusili. Potter, gdy to usłyszał spojrzał się na nią tylko – Nie ma co się
oszukiwać, pani profesor. Czy Puchoni, albo Krukoni byliby wstanie sprawić
wybuch, którego efektem będzie wysadzenie połowy korytarza i napis pod wejściem
do naszego Pokoju Wspólnego o treści: „Niedługo zginiecie wy brudne szlamy,
Czarny Pan was zniszczy!”? Przecież to wiadomo, że chodzi o Voldemorta! –
rozemocjonowany wstał i zaczął krążyć po gabinecie identycznie jak wcześniej
robiła to jego opiekunka.
Na dźwięk imienia Voldemorta obecne tu pani podskoczyły ze
strachu. Tylko profesor Dumbledore pozostał tak samo spokojny jak na początku.
Chłopak patrzył się w niego z nadzieją, że go poprze.
- Ja… Ja myślę, że James ma rację – odezwała się cicho
Lily z oczami wielkimi jak dwa talerze.
„No bo, czy nie jest
to prawda? Przecież nawet sam Severus, jej najlepszy przyjaciel zapewne już
jest Śmierciożercą. I tylko oni nie tolerują takich jak ona, czyli zwyczajnych mugolaków.
Z bólem musiała się z tym pogodzić…”
Zszokowana profesor przeniosła na nią wzrok. Wyglądała tak,
jakby właśnie dowiedziała się, że w Trzech Miotłach mają przestać podawać jej
ulubioną wodę goździkową. Obłąkanym wzrokiem spojrzała na zastanawiającego się
nad czymś dyrektora.
- Albusie, co o tym sądzisz? – zapytała cicho.
Brodaty czarodziej milczał przez chwilę.
- Nie możemy nikogo oskarżać – odpowiedział w końcu – Oczywiście,
poproszę opiekunów o przeprowadzenie w tej sprawie rozmów z uczniami i
wyciągnięcie odpowiednich konsekwencji.
Spojrzał na nich zza okularów-połówek. Lily dopiero teraz
zauważyła, że James stanął za nią, opierając dłonie wyjątkowo blisko jej
włosów. Po tym spostrzeżeniu serce zaczęło jej bić szybciej. Wspomnienia sprzed
godziny znów zaatakowały jej mózg.
„Co się z tobą
dzieje? To… Tak nie może być, do jasnej cholery no! To tylko Potter, tylko
Potter…Czemu tak na niego reagujesz, Evans?”
- A teraz zmykajcie, bo jutro nie zdążycie wstać na
lekcje! – zwrócił się do nich Dumbledore, wyrywając Lily z jej chorych
przemyśleń.
Dwójka Gryfonów wstała i skierowała się w ciszy do
wyjścia. James otworzył drzwi przepuszczając w nich Lily, która zawsze w takich
sytuacjach się czerwieniła. Już mieli wychodzić, kiedy usłyszeli głos
dyrektora:
- James?
- Tak, panie profesorze? – chłopak odwrócił się zdziwiony.
To samo zresztą zrobiła Lily.
- Trzymam kciuki – mrugnął do niego – Cierpliwość popłaca.
Szatyn na kilka sekund zamyślił się, lecz po chwili
przeniósł wzrok na stojącą obok niego rudowłosą dziewczynę i na jego twarzy
pojawił się szeroki uśmiech pełen zrozumienia.
- Dziękuje, panie profesorze – odpowiedział – Dobranoc.
I wyszli z gabinetu. Gryfon zamknął cicho za nimi drzwi. Zaczęli
schodzić po krętych schodach. Mniej więcej w ich połowie Lily spojrzała na
niego, zdziwiona.
- Co to było? – zapytała.
- Och, nic … - James uśmiechnął się szeroko – Zupełnie
nic.
###
- Gdzieś ty była, Lily?! Na gacie Merlina, martwiłyśmy
się! Jest po pierwszej!
Dorcas, gdy tylko zobaczyła otwierające się drzwi
wejściowe do ich dormitorium od razu do nich doskoczyła i otworzyła je na oścież.
Nie spodziewała się, że oprócz jej przyjaciółki będzie za nimi ktoś jeszcze.
- James? – jęknęła zdziwiona widząc, kto jest osobą towarzyszącą
Lily.
- Cześć Dor – odpowiedział rozbawiony chłopak – Myślę, że
Gryfoni nie będą zadowoleni, gdy obudzisz ich, jak sama zauważyłaś, o pierwszej
w nocy swoimi krzykami – puścił do niej oko.
- Co? Jasne… - mruknęła, przenosząc zszokowane spojrzenie
z chłopaka na rudowłosą dziewczynę.
- No to dobranoc, James – odezwała się wreszcie Lily,
rozbawiona miną brunetki stojącej w drzwiach.
- Miłych snów – powiedział na pożegnanie z szerokim uśmiechem.
Odwrócił się, zrobił kilka kroków i otworzył drzwi męskiego dormitorium. Dziewczyny
spojrzały za nim. Na początku przez szparę otwieranych drzwi rozlał się jasny
promień światła, a następnie…
- Rogacz! Gdzieś ty do cholery był! Szukaliśmy Cię na
mapie! Pokazała nam, że jesteś z Lily u Dumbledore’a! Jak już zgodziła się na
randkę z tobą to mogłeś jak cywilizowany człowiek zabrać ją do Hogsmeade, a nie
do dyrektora! Graliście z nim w szachy, czy co?!
W otwartych już w pełni drzwiach pokazała się postać
Syriusza patrzącego się na Jamesa.
- No, nie trafiłeś z tymi szachami, ale… - zaczął
rozbawiony szatyn, targając sobie włosy.
- No dobra, ale mów chociaż jak było! Kurde, stary miałeś
randkę z Lily Evans! – krzyknął Black uradowany jak małe dziecko.
Potter przyłożył do ust pięść, chrząkając. Było to zapewne
próbą zamaskowania śmiechu.
Lily spojrzała się znacząco na Dorcas, która wywróciła
oczami. Miała jednak uśmiech na twarzy.
- Cóż Black, może przestaniesz się tak drzeć, bo Gryfoni
raczej nie będą zadowoleni, gdy ich obudzisz o pierwszej w nocy – rzekła ze
śmiechem Lily.
Syriusz zamarł. Spojrzał w stronę dziewczyn z bladą twarzą
nie wrażającą uczuć. Patrzył tak chwile na nie, po czym powiedział tylko:
- Stary, zabiję Cię…
###
- Czy ty właśnie powiedziałaś, że James Potter prawie Cię
pocałował?!
- Tak Dorcas, tak. Ciszej, bo pobudzisz wszystkich!
- I co dalej? Mów!
- Cierpliwości, Marlene!
###
- Stary, nie mów mi, że coś przeszkodziło ci w pocałowaniu
Lily! Przecież mówisz, że byłeś już tak blisko, że widziałeś jak wygląda w
milionowym przybliżeniu jeden z jej piegów!
- Przecież to nie moja wina, że Ci cholerni Ślizgoni
wybrali sobie właśnie taki moment! Ona sama odskoczyła!
- Merlinie, teraz to już nie wiem co jest gorsze – twoje
jęczenie, które będzie trawo najbliższy miesiąc, o tym, że jej nie pocałowałeś,
czy to o tym, że znów się na ciebie śmiertelnie obraziła… Mówię tu o sytuacji,
w której byś ją pocałował.
- Och, zamknij się. Jest jeszcze trochę Ognistej?
###
Następnego poranka podczas śniadania chyba każdy zauważył,
że najstarszy rocznik Gryffindoru zarwał noc. Przez szmery rozmów w Wielkiej
Sali przechodziły różne przypuszczenia odnoście powodu niewyspania tej siódemki
– włączając w nie nawet te nieprzyzwoite.
Cóż, a owi Gryfoni nie mieli pojęcia nawet co dzieje się
wokół nich. Lily siedziała wyprostowana, zamykając co chwila oczy i z trudem
sprawiając, że otwierały się ponownie. Dorcas bez ogródek spała z głową i rękoma
opartymi na stole. Marlene mieszała leniwie swoją jajecznice podpierając sobie podbródek.
A Huncwoci… James łokcie miał oparte o stół, a twarz schowaną w dłonie. Okulary zdobiły teraz jego kruczoczarne potargane włosy. Natomiast głowa Syriusza właśnie wylądowala w jego owsiance. Remus podpierał się na zaciśniętej w
pięść dłoni, a Peter leniwie jadł.
I takim
sposobem pewnie spędziliby resztę posiłku dopóki nie zostliby wygonieni przez
któregoś z nauczycieli. Na szczęście, lub niestety, ktoś musiał przerwać ich
senne śniadanie wcześniej.
- Ehkm…
Cześć James - usłyszeli.
Wszyscy, a
raczej ci nieśpiący, zwrócili wzrok w stronę osoby, która nagle się koło nich
pojawiła.
-
O, cześć Taylor – mruknął sennie Potter – Co tam?
-
Chciałem się dowiedzieć czy
dzisiejszy trening jest aktualny ze względu na
pogodę…
-
Co?
Jaki trening? – zapytał zdezorientowany.
-
No
qudditcha … - odpowiedział zbity z tropu młodszy Gryfon.
-
Aa.
Nie, możemy sobie dać dzisiaj spokój. – odrzekł leniwie James przecierając
sobie
oczy palcami, by choć trochę się przebudzić.
-
I
to wszystko? Przed jutrzejszym meczem nie będziemy mieli żadnego
treningu,
nawet jutro rano? – zdziwił się chłopak.
-
Nie,
idź już Tay i daj mi spokój – jęknął jego kapitan.
-
Okej...
– odparł zdziwiony ścigający i odwrócił się w stronę, w którą chciał iść.
I w tej sekundzie James optrzyomniał.
- Czekaj. Mecz? – zapytał momentalnie się rozbudzając.
- No tak. Ze Ślizgonami.
- Na gacie Merlina! – wrzasnął Potter. – Dzisiaj trening!
O szesnastej! Nie wiem, do której,
dopóki wszystko nie będzie idealnie. I nie
obchodzi mnie pogoda, Taylor! Przekaż reszcie drużyny!
Młody
ścigający patrzył się na niego ze szczerym zdziwieniem.
- No co tak stoisz?! Idź i im powiedz! – warknął James.
Momentalnie
powrócił do życia. „Przecież jutro mecz!
Ze Ślizgonami! Jak mógł zapomnieć?!”
- Syriusz! – zaczął potrząsać przyjacielem siedzącym naprzeciwko
niego. – Syriusz no! Jutro jest mecz! Ze Ślizgonami!
Łapa
natychmiast przyjął pozycję w pełni siedzącą.
- CO?!
###
no cześć :*
rozdział miał się pojawić w tygodniu, a nawet przed weekendem, ale zupełnie nie miałam czasu :P mam nadzieje, że mi wybaczycie to opóźnienie. zwłaszcza, że jest to chyba mój najgorszy rozdział opublikowany na tym blogu. to też musicie mi wybaczyć, bo pisałam go na szybko. poza tym jestem strasznie zmęczona po całym tygodniu w szkole. tym samym przepraszam za wszelakie błędy i liczę na wyrozumienie :>
zmieniłam wygląd bloga! podoba wam się? :D piszcie w komentarzach, na które gorąco czekam, razem z opiniami na temat tego nędznego rozdziału xd
zapraszam na mojego funpage'a :> niedługo (najprawdopodobniej już jutro) organizowany tam będzie konkurs na admina :D zapraszam <3
do napisania :)
J.
jestem pierwsza! :D
OdpowiedzUsuńpowiem krótko:
kocham cię ;3
genius ;>
a rozdział świetny :)
dziękuję :>
Usuńw Twojej notatce powinno być "liczę na wyrozumiałość" :D
OdpowiedzUsuńrozdział jak zawsze świetny ♥
och, rzeczywiście! xd nawet nie zauważyłam ;p
Usuńdziękuję <3
no w koncu ;D
OdpowiedzUsuńFajne ; *
dziękuję :)
UsuńJuż nie mogłam się doczekać. Świetna zmiana szablonu. Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze ciekawy i świetny. Niecierpliwie czekam na kolejne! ;)
dziękuję :>
UsuńŚwietna notka, a najlepsza końcówka...;D
OdpowiedzUsuńdziękuję :D cieszę się, że ci się podoba :)
Usuńheyy świetny blog rozdziały też świetne oby tak dalej kochana !! zaglądam regularnie na twojego bloga i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały !! <3 :*
OdpowiedzUsuńdziękuję, staram się ;3
UsuńŚwietny rozdział już nie mogę się doczekać kolejnego :D
OdpowiedzUsuńSkorzystam z okazji.
Zapraszam do mnie na pingera :
http://jaramsiejakhogwart12.pinger.pl/
Bardzo mi zależy na Twojej opinii :)
Pozdrawiam ; *
dziękuję :>
Usuńjasne, wpadnę! ;D Już kiedyś chciałam, ale musiałaś źle podać link, bo mi błąd wyskakiwał :<
O to super ! :D Nawet nie wiesz jak się cieszę :D ; *
Usuńniestety nie mogę skomentować :<
UsuńWięc zapraszam Cię tu ; D
UsuńDopiero pierwszy rozdział, ale jak może uda mi się to jakoś rozkręcić to dodam następny ;)
ok :>
Usuńczekam na następny rozdział! <3
OdpowiedzUsuń-A
:>
Usuń