- Och, w Paryżu było cudownie! Obkupiłam się za wszystkie
czasy! Tyle sklepów! I pełno przystojnych Francuzów! – opowiadała przyjaciółkom
Lily, chichocząc.
Lily… Była okazem piękności, choć się za taki nie uważała.
Jej piękne, falowane miedziane włosy, które teraz wchodziły już raczej w
kasztan, opadały kaskadą po jej plecach. Miała bladą cerę, wręcz delikatnie różową.
Patrzyła na świat oczami o kształcie migdałów w odcieniu ciemnego szmaragdu.
Niżej był jej drobny nosek obsiany piegami, których z czasem było coraz mniej. I
w końcu pełne usta, przywodzące na myśl maliny.
- Czy ja dobrze słyszę? Lily Evans poderwała kilku
przystojniaczków? – zapytała Marlena, wysoka blondynka o szarych, pięknych
oczach.
- Żartowałam przecież! – zaprzeczyła dziewczyna, z
uśmiechem na ustach – Jednakże, dowiedziałam się wielu ciekawostek o
przeszłości czarodziejów we Francji. I byłam na ich ulicy, coś w stylu naszej
Pokątnej.
Siedząca obok Leny, Dorcas o ciemnych włosach i okrągłych
kształtach, które przyciągały wzrok wielu chłopców, przewróciła swoimi
brązowymi oczami.
- Czy ty kiedykolwiek możesz gdzieś jechać i nie
dowiedzieć się czegoś nowego z działu HISTORIA? – zapytała znudzonym głosem brunetka.
– Lepiej opowiedz o tych Francuzach, nimi jestem bardziej zainteresowana.
Po raz kolejny tego dnia, zaśmiały się wszystkie.
- Widzę, że panie doskonale się bawią. A o jakich
Francuzach mowa? Czyżbyśmy mieli konkurencje? – rozległ się głos, dobiegający z
wejścia do przedziału.
Dziewczyny spojrzały w stronę przystojnego bruneta,
opierającego się nonszalancko o rozsunięte drzwi.
- Witaj Syriuszu, co u ciebie? – przywitała się wesoło,
Dorcas.
- Jak zawsze znakomicie, Dor. Razem z Jamesem przez całe
wakacje wałęsaliśmy się po mugolskich ulicach, naśmiewając się z ich wynalazków
– uśmiechnął się sam do siebie, jednak i ten uśmiech zapierał dech w piersiach
wielu dziewczętom.
Bowiem, Syriusz Black był urodzonym kobieciarzem. Kochały
się w nim prawie wszystkie dziewczyny w Hogwarcie – wyjątkami, między innymi, były
trzy uczennice z jego roku w Gryffindorze, siedzące w tym właśnie przedziale.
- Czyżbym usłyszał właśnie moje imię, Łapo?
Do przedziału wszedł nie, kto inny jak James Potter. Lily
jęknęła w duchu, a na jej twarzy pojawił się grymas. Czy on zawsze musiał się pojawiać, gdy miałam dobry humor? Zaraz pewnie
skończy się słodka sielanka, pomyślała rozgoryczona.
James Potter, kolejny po Blacku bożyszcz uczennic
Hogwartu. Tak samo jak z Syriuszem było kilka wyjątków – część z nich też
siedziała właśnie tutaj. Wysoki i chudy, ale dobrze zbudowany Gryfon z
kruczoczarnymi nieogarniętymi włosami, które miał już w zwyczaju targać jeszcze
bardziej, noszący okulary, za którymi ukrywały się piękne orzechowe oczy,
naprawdę był przystojny. Lena oraz Dorcas jak najbardziej to zauważały, jednak
Lily była już tak uczulona, nawet na jego nazwisko, że zdawała się tego nie
widzieć, albo po prostu widzieć nie chciała. W sumie nie ma się, co jej dziwić
– już od pierwszej klasy wpadła wybitnemu szukającemu (nie rozstającemu się z
ukradzionym przez siebie zniczem od piątej klasy) w oko. Do końca trzeciej
klasy okazywał to wyzywając dziewczynę od marchewek jednak, gdy w wakacje przed
czwartym rokiem nauki w Hogwarcie stwierdzili z Syriuszem, że dziewczyny są
jednak bardzo ciekawym zjawiskiem nie dawał naszej rudowłosej spokoju, prawie
codziennie pytając czy się z nim umówi. To doprowadzało ją do szału. Nie było
dnia, w którym mieszkańcy Hogwartu nie słyszeliby wściekłych krzyków panny
Evans, która w atakach furii po nowym to pomyśle Pottera na podryw wykrzykiwała
na cały zamek, jakim to on jest idiotą. Cóż, jednak można było się do tego
przyzwyczaić i tylko przez pierwszy miesiąc pierwszoroczniacy patrzyli na ich
kłótnie ze strachem, jednak potem to wchodziło w normę codzienności szkolnej.
- Cześć Rogacz, gdzie reszta? – zwrócił się do przyjaciela.
- Remus patroluje korytarz, zaraz powinien tu być, a Peter
szuka pani z wózkiem – odpowiedział.
- Cóż, chyba nie macie nic przeciwko temu, abyśmy spędzili
tę podróż razem, prawda? – zapytał Syriusz, lecz chyba potraktował to pytanie,
jako retoryczne, bo usiadł koło Dorcas.
Brunetka spojrzała na mnie znacząco.
- Niech będzie, ale jeśli coś zrobią to będę strzelała
urokami na oślep – prychnęłam.
Genialnie! Właśnie
spełniło się moje marzenie! Podróż do Hogwartu z Potterem w jednym przedziale, pomyślała sarkastycznie Lily.
- Liluś, spokojnie, nic nie zrobimy – zapewniał ją Potter
– Plan działania mamy w tym roku opracowany, co do minuty i możesz być pewna,
że na dzisiaj nic nie zaplanowaliśmy. To byłoby za banalne. – wytłumaczył
dziewczynie z łobuzerskim uśmiechem na ustach.
Policzki dziewczyny zapłonęły czerwienią, a wewnątrz jej
się zagotowało. Jakim prawem on się tak
do mnie po raz kolejny zwraca?! Do niego się gada jak do słupa!, wściekła
się, Nie jestem żadną „Liluś”, a
zwłaszcza nie dla niego!
- Potter, życie ci nie miłe? Jak tak, to chętnie
przyczynie się do tego żebyś szybko z nim skończył – syknęła – Nie nazywaj
mnie „Liluś”!
- Dobrze, już dobrze – skapitulował czarnowłosy, nadal się
uśmiechając.
Zapadła chwila ciszy, która została przerwana wejściem
dwóch pozostałych Gryfonów z tego rocznika. Remus Lupin, blondyn o
szaro-niebieskich oczach, wyglądający trochę jakby właśnie przeszedł ciężką
chorobę oraz Peter Pettigrew, czyli pulchny i niski ciemny blondyn kochający
jeść. Razem z obecną tu już dwójką chłopców tworzyli elitarną paczkę tzw.
Huncwotów. Bo wiadomo, że jak Pokój Wspólny Ślizgonów zamienił się nagle w
Dolinę Muchomorów, w których mieszkają gnomy - tudzież mieszkańcy Slytherinu,
którzy dziwnym sposobem się w te stworzenia niszczące ogrody nagle zmieniają –
to wiadomo, że to sprawka tej czwórki i choćby mieli najbardziej pewne alibi na
świecie to i tak na pewno ich kolejny dowcip. Oprócz tego bardzo lubią znęcać
się nad byłym przyjacielem Lily, Severusem Snapem, choć pod koniec roku ustali
już z tymi atakami. Znaczy, mowa tu o Potterze i Blacku, bo Remus – najbardziej
opanowany, pracowity i rozsądny z Huncwotów - patrzył tylko na to z
dezaprobatą, a Peter cieszył się na ten widok jak małe dziecko, jednak nie brał
udziału w znęcaniu się nad Ślizgonem.
Oprócz nazwania swojej grupki, nadali ksywki sobie: Syriusz
jako Łapa, Potter jako Rogacz, Remus jako Lunatyk i Peter jako Glizdogon. Nikt
chyba nie zastanawiał się nad tym, dlaczego akurat takie przezwiska wybrali.
Podobno to od patronusów, ale było tego jakieś drugie dno, którego nikt nie
mógł odkryć.
- Cześć wszystkim – przywitał się Lupin.
- Witaj Luniak! Chodź, usiądź – zaprosił go Syriusz, który
teraz rozłożył się wygodnie na siedzeniu.
- Jak patrol? – zapytała chłopaka rudowłosa, kiedy spoczął
koło niej. To normalne, że jako prefekt naczelny martwi się o takie sprawy.
- Nadzwyczaj spokojnie. Chyba każdy chce się teraz
nacieszyć swoimi przyjaciółmi i wcale się im nie dziwię. Takie czasy – odrzekł
i uśmiechnął się smutno.
- Lunatyku, myślisz, że wojna jest nieunikniona? Że ON
zapanuje nad nami? – zapytał z pogardą i odrobiną zdziwienia Black.
- Myślę, że będziemy walczyć, ale czy wygramy tą walkę? –
odpowiedział pytaniem na pytanie.
Dobry humor pękł jak bańka mydlana. Wszyscy spojrzeli na
siebie smutno. Nastała chwila ciszy. Ciężkiej ciszy, która natychmiast
przypomniała im o panującymi nad nimi chmurami zwiastującymi wojnę. Przerwał ją
stukot kółek dobiegający z korytarza.
- Coś z wózka, kochaneczki? – rozległo się tak dobrze
znane im pytanie, które w tym momencie całkowicie rozluźniło atmosferę.
###
Kilka godzin później, gdy zbliżali się już do Hogsmeade,
atmosfera w przedziale była zupełnie nienapięta. Otóż znajdujący się najbliżej
wyjścia Peter zajadał się pasztecikami z dyni, siedzący obok niego James grał z
Syriuszem w mugolskie karty, a spoczywająca przy oknie Dorcas rozmawiała z Lily
i Marleną o tym, że świetnym pomysłem byłoby wyjechanie razem na święta w góry.
A Remus po prostu czytał książkę.
W końcu pociąg zatrzymał się na stacji. Lupin razem z Lily
ruszyli szybko do wyjścia, by zająć się pierwszoroczniakami i zaprowadzić ich
do Hagrida. Wyszli na peron, wciągając powietrze, jakie było tylko tutaj.
Spojrzeli przelotnie na oświetlony zamek, który doskonale komponował się w ciszę
ciemnej nocy oświetlonej słabym światłem gwiazd.
- Się masz Lily! Czołem Remus! – przywitał się z nimi
gajowy Hogwartu, Rubeus Hagrid. Był dość nietypową osobą – wysoki na trzech
dorosłych, dobrze zbudowanych mężczyzn, oraz o szerokości pięciu takich. Twarz
skrytą miał za burzą ciemnych włosów i brodą, tak, że widać było tylko jego
oczy przypominające dwa żuki. Dawało mu to groźny wygląd, jednak ktoś, kto
dobrze go znał wiedział, że ma bardzo miłe usposobienie.
- Witaj Hagridzie! – przywitała się z nim Lily, jednak nie
zdążyła powiedzieć nic więcej, bo z Ekspresu Londyn – Hogwart zaczęli
wydostawać się uczniowie, wnosząc tym samym na stację wesoły hałas.
Rozległ się tak bardzo znany przez starszych uczniów krzyk
Hagrida:
- Pirszoroczni! Pirszoroczni do mnie!
Lily widząc przerażone twarze jedenastolatków
rozglądających się dookoła i w końcu patrzących ze strachem na Hagrida, aż
musiała się uśmiechnąć. Doskonale pamiętała jak ona była na ich miejscu. Z
uśmiechem na ustach, czym prędzej podeszła do ich grupki.
- Nie bójcie się, nasz gajowy Hagrid jest naprawdę miły –
powiedziała. – Chodźcie za mną – nakazała miłym głosem, a pierwszoroczniacy
ruszyli za nią, trochę spokojniejsi. W
końcu taka ładna dziewczyna nie może kłamać, pomyślało wielu z nich.
Po uporaniu się z pierwszoklasistami wsiadła w końcu do
jednego z ostatnich ciągniętych przez testrale - niewidoczne dla osób
nieobecnych przy czyjejś śmierci - powozów wraz z częścią prefektów. Nie
liczyło się dla niej nic więcej oprócz tego, że za parę chwil znajdzie się w
swoim magicznym domu.
Gdy weszła do Wielkiej Sali panował już w niej tłok.
Skierowała się do stołu Gryffindoru, co chwila pozdrawiana przez kolegów i
koleżanki z jej domu. W końcu znalazła Lenę i Dor oraz, ku jej dezaprobacie,
Huncwotów i usiadła przy stole.
Już po chwili gwar na Sali ucichł, a profesor McGonagall,
opiekunka Gryfonów, wprowadziła na salę pierwszoroczniaków, ustawiając ich
przodem do stołu nauczycielskiego i stojącego przed nim stołka, na którym leżał
wyświechtany kapelusz, czyli Tiara Przydziału.
Jej tegoroczna pieśń była o jednoczeniu się i bronieniu
dobra. Najwidoczniej nawet ona wiedziała, co dzieje się poza murami zamku.
Rozpoczęła się Ceremonia Przydziału. Lily przypomniała
sobie chwilę, w której to ona stała na miejscu tych przerażonych maluchów.
Uśmiechnęła się sama do siebie. Zdała sobie sprawę, że to ostatnia Ceremonia,
jaką widzi w swoim życiu, jako uczennica. Merlinie,
jak ten czas szybko leci!, pomyślała, To
smutne, że został mi w tym zamku tylko rok. Nigdzie nie będę się tak dobrze
czuła jak tutaj.
Z rozmyślań wyrwał ją dyrektor szkoły – Albus Persival
Wulfryk Brian Dumbledore, wybitny czarodziej. Lilyanne często zastanawiała się,
dlaczego zamiast jakiejś posady w Ministerstwie Magii, może nawet, jako
Ministra wybrał Hogwart.
- Moi kochani! Pewnie myślicie teraz „Niech ten przygłupi
staruch się przymknie, bo zaraz skonam z głodu!”, więc chce wam tylko życzyć
smacznego – powiedział z tym swoim dobrotliwym uśmiechem na twarzy. O tak,
wszyscy wiedzieli, że Dumbledore to pokręcony człowiek. Wielki, ale pokręcony.
Jak na zawołanie, na pustych złotych półmiskach pojawiły
się potrawy. Wszyscy natychmiast rzucili się na przepyszne dania, skupiając się
tylko i wyłącznie na jedzeniu.
Po jakimś czasie z talerzy zniknął obiad, a jego miejsce
zajęły liczne desery. Na sam widok można było rozpłynąć się z rozkoszy.
Gdy wszyscy skończyli już jeść – no, może prawie wszyscy,
bo Peter był bardzo zawiedziony, kiedy liczne słodkości zniknęły z jego
stolika, więc to, co zdołał uratować schwał w kieszeniach szaty i podjadał teraz
- ponownie tego dnia wstał dyrektor.
- Jak, co roku pragnę przypomnieć, że wejście do
Zakazanego Lasu jest dla wszystkich zabronione. Tak samo zakazane są artykuły
od Zonka, których spis, zawierający łącznie trzysta pięćdziesiąt osiem pozycji,
możecie zobaczyć na drzwiach gabinetu pana Filcha. Pragnę też przedstawić
nowego nauczyciela obrony przed czarną magią, profesora Williama Connera. Mamy
nadzieje, że zawita u nas dłużej. Rozległy się oklaski, gdy chudy, łysiejący
mężczyzna o dobrotliwym wyrazie twarzy podniósł się z krzesła z uśmiechem i
ukłonił się.
- Wygląda na miłego. Miejmy nadzieje, że nas czegoś nauczy
– szepnęła cicho Dorcas.
Tak, nauczyciele obrony przed czarną magią w Hogwarcie
znikali tak szybko jak się pojawiali. Od dłuższego czasu żaden z nich nie
wytrwa dłużej niż rok. Mówią, że nad tym stanowiskiem ciąży klątwa. Może. Kto
wie? W świecie magii wszystko jest możliwe.
- Pragnę prosić także niektórych – tu spojrzał na
Huncwotów, którzy już uśmiechali się szeroko – aby oszczędzili naszego pięknego
zamku oraz nerwów nauczycieli i zrezygnowali, z niektórych wybryków jak, na
przykład wysadzenie Hogwartu łajnobombami, ale tym samym mnie nie zawiedli –
powiedział, a z jego twarzy nie znikał uśmiech.
- Ciekawe skąd on o tym wiedział – mruknął zdziwiony
Syriusz do Jamesa.
- Stary, on wie wszystko. Nawet, jaki masz kolor majtek –
odpowiedział Potter i oboje stłumili śmiech. Lily popatrzyła na nich i tylko
wywróciła oczami. Oni nigdy nie dorosną,
stwierdziła.
- A teraz zmykajcie spać! Dobranoc! – pożegnał wszystkich
Dumbledore.
Hałas rozmów i odsuwanych krzeseł rozległ się po Wielkiej
Sali. Rudowłosa wzdychając ciężko podniosła się z krzesła. Była tak bardzo
zmęczona! Marzyła o ciepłym i wygodnym łóżku w dormitorium.
- Pierwszoroczni Gryfoni, proszę do mnie! Pierwszoroczni
Gryfoni, do mnie! – zaczęła wołać.
Maluchy zbiegły się wokół niej. Podliczyła je wszystkie, a
gdy wszystko się zgadzało, odezwała się do nich:
- Nazywam się Lily Evans i jestem prefektem naczelnym.
Teraz zaprowadzę was do Wieży Gryffindoru, w której znajduje się Pokój Wspólny,
oraz wasze sypialnie, zwane dormitoriami. A teraz proszę za mną.
Nowicjusze ruszyli za nią rozglądając się dookoła, jakby
nie mogli uwierzyć, że się tu znajdują. Po drodze przyglądali się duchom oraz
ruszającym się obrazom. Nie obyło się od wpadnięć w fałszywe schody. Tłumaczyła
i pokazywała im wszystko po kolei. W końcu dotarli do portretu Grubej Damy.
- Oto wejście do Wieży Gryffindoru – mówiła spokojnym
głosem – należy podać Grubej Damie hasło, a ona was przepuści do środka. Hasło
brzmi migoczące diamenty i zmienia
się z końcem każdego semestru. A teraz zapraszam dalej.
Portret się odsunął tworząc przejście. Przepuściła
zafascynowanych jedenastolatków zdając sobie sprawę, że powinien być z nią
jeszcze jeden prefekt! Och, rozliczę się
z nimi na najbliższym spotkaniu!, przemknęło
jej przez głowę. Szybko weszła do Pokoju Wspólnego przeciskając się na czoło
grupki.
- Oto Pokój Wspólny. Będziecie tu zapewne spędzać
większość swojego czasu po lekcjach wraz z innymi Gryfonami. Tutaj możecie
odrabiać lekcje, czytać książki, bawić się, chociaż wiadomo, że w granicach
przyzwoitości i zgodnie z zasadami. Ogólnie możecie tu robić wszystko, co nie
będzie przeszkadzało innym. Wasze dormitoria znajdują się na pierwszym piętrze
- chłopców po lewo, a dziewcząt po prawo. Chłopcom nie wolno … - kontynuowała,
nie świadoma tego, że ktoś jej się przygląda.
James Potter, stojący na schodach i opierający się z
założonymi rękoma o ścianę nie był widoczny w przyciemnionej klatce schodowej
dla stojącej do niego tyłem rudowłosej dziewczyny oraz wpatrzonych w nią z
fascynacją pierwszoroczniaków. Uśmiechnął się sam do siebie. Maluchy patrzyły
na nią z taką ufnością, jakby w razie niebezpieczeństwa miała obronić je
własnym ciałem. W sumie trzeba było przyznać, że ona świetnie wyglądała z taką
gromadką dzieci. Ciekaw jestem ile my będziemy ich mieli,
pomyślał James. O tak, doskonale wiedział, że panna Evans już w tym rok mu
ulegnie. Ona musiała z nim być. Za bardzo ją kochał żeby było inaczej. Tak, Lilyanne Evans będzie jego żoną. To już
postanowione.
###
Wykończona padła na swoje łoże. Jej dwie współlokatorki i
zarazem najlepsze przyjaciółki już spały. To
był męczący dzień, pomyślała, ale
mimo to uważam go za udany. W sumie, nigdy tak dobrze nie spędziła czasu w
towarzystwie Huncwotów. Jeszcze po drodze tutaj spotkała Pottera patrzącego się
na nią niemal z … czułością w oczach. Dopiero teraz zauważyła, że on ma bardzo
ładne oczy. Na serio! Och, ogarnij się,
Evans!, zganiła siebie w duchu, Jesteś
naprawdę zmęczona.
Podniosła się, by przebrać się w piżamę. Szybko to zrobiła
i gdy tylko jej głowa spoczęła na podłużce od razu odpłynęła w krainę snów.
###
Cześć Czarodzieje! :*
pierwszy rozdział, tak jak obiecałam. napisałam już część następnego, a że do ukazania się go mam jeszcze tydzień, to stwierdziłam, że podzielę się z wami chociaż początkiem tej historii. Rozdział zwyczajny, wprowadzający. Zresztą, no cóż... W książkach też od razu nie dzieje się wszystko na początku ;)
jak pisałam, postaram się, aby większość faktów zgadzała się ze wzmiankami w książkach J.K.Rowling, ale z czystego przyzwyczajenia przy czytaniu ff oraz blogów o Lily musiałam uznać za jej przyjaciółkę Dorcas Meadowes. Mam nadzieje, że nie macie mi tego za złe :) Zamiast niej powinnam dać Mary McDonald, ale jakoś nie mogłam się przemóc. To chyba tyle, jeśli chodzi o niezgodności... Ach! No i jeszcze powinnam dodać dwie współlokatorki do ich dormitorium, w tym właśnie Mary, ale nie pasowało mi to jakoś... :P
i nareszcie - chciałabym serdecznie podziękować wszystkim osobom, które odwiedziły mojego bloga oraz go skomentowały. Nawet nie wiecie jak się dziwię, gdy widzę, że odwiedzających nadal przybywa. Nigdy nie zdarzyło mi się, aby jednego dnia, a właściwie w pół dnia weszło na bloga ponad 400 osób! i tyle komentarzy *.* po prostu was kocham! <3 zdziwiło mnie, że w każdym komentarzu mnie chwalicie :) i nie znaleźliście żadnych błędów :P naprawdę jest mi strasznie miło i to zdeterminowało mnie do pracy! :D
i na koniec - serdecznie dziękuję wszystkim adminom na funpage'ach, które zamieściłam w zakładce "LINKI" i jeszcze paru. Gdyby nie wy, w życiu w tak krótkim czasie mojego bloga nie przeczytałoby tyle osób :) nie pozostaje mi nic innego oprócz napisania wam szczerego DZIĘKUJĘ :* a wszystkich czytających proszę o like'owanie owych stronek - nie bądźcie Voldemortem, okażcie serce ! :D :*
a teraz żegnam się z wami : > do napisania w przyszłym tygodniu ! :D
Koniec psot!
"Do przedziału wszedł nie, kto inny jak James Potter."
OdpowiedzUsuń"W sumie nie ma się, co jej dziwić"
"lecz chyba potraktował to pytanie, jako retoryczne"
tu nigdzie nie powinno być przecinków.
"Do końca trzeciej klasy okazywał to wyzywając dziewczynę od marchewek, jednak gdy w wakacje przed czwartym rokiem nauki w Hogwarcie stwierdzili z Syriuszem, że dziewczyny są jednak bardzo ciekawym zjawiskiem, nie dawał naszej rudowłosej spokoju, prawie codziennie pytając czy się z nim umówi." przecinek przed "jednak", a nie po:x i po "zjawiskiem"
generalnie masz straszny problem z przecinkami, ale nie chce mi się dalej wymieniać. nie obrażaj się, to tylko taka drobna rada, żebyś nad nimi popracowała. ogólnie wizualnie bardzo fajnie zrobiony blog i całkiem nieźle się czyta, zobaczymy jak będzie dalej.
V.
dziękuję za rady :) rozdziały piszę w Wordzie i podkreśla mi, kiedy mam postawić znak interpunkcyjny, ale widać się myli :P tak też myślałam, że jest ich na dużo ;) ale wolałam zaufać Wordowi ;) w każdym razie dziękuję i zapraszam do dalszego czytania :*
UsuńSzkoda Kolego, że nie używasz wielkich liter na początku zdania. <3 =>
UsuńOn jest świetny <3
OdpowiedzUsuńdzięki ;)
UsuńJak juz wspomniala 'V' masz problem z przecinkami . Ale gdybym nie przeczytala jej komentarza to nie zwrocilabym na to uwagi ;d
OdpowiedzUsuńTekst czyta sie lekko i przyjemnie. Najbardziej podobal mi sie : opis Lily, rozmyslanie Jamse i to gdy Lily przyznala ze Potter ma ładne oczy. Te fragmenty nadaja ' tego czegos ' temu FF. Trafilam tu prze face i nie zaluje tego. I teraz dodaje adres twojego bloga do ulubione.
Weny !
Fly ~
dziękuję :) a jeśli chodzi o przecinki to jak mówiłam postaram się to poprawić :D
UsuńMi się tam rozdział podoba, lubię takie wprowadzające, choć nie jest łatwo ja napisać :) I James pod koniec, mmmmmm..... *-* Słodko w chuj <3 Wydaje mi się, że Lily trochę przesadza z tą niechęcią do Huncwotów. Chociaż może to być ejdynie moje odczucie i z biegiem czasu okaże się, dlaczego dziewczyna tak za nimi nie przepada. Czytało się megasuper, więc niecierpliwie czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńz tą niechęcią do Huncwotów... może trochę przesadziłam, ale uznałam to np. siadanie obok nich albo coś za niepasujące Lily, bo wątpię żeby w poprzednich latach z nimi siadała :)
Usuńdziękuję bardzo :*
"Wieża" się pisze przez samo "ż" :D Ale poza tym to błędów nie zauważyłam, z resztą i tak nie umiem ich szukać... Rzuciło mi się w oczyska tylko parę błędnie postawionych przecinków, tudzież ich braku, ale wolę nie poprawiać, bo do niedawna sama miałam z tym problem (na szczęście sięleczę xd).
OdpowiedzUsuńOdcinek dłuższy od prologu, co mi osobiście bardzo pasuje ;) Na tę długość popracowały trochę opisy, jak to się często zdarza, ale wydarzenia też ładnie dobrałaś - nie za dużo, mało akcji... Tylko czegoś mi tu brakuje... Jakiegoś innego wątku niż tylko w pociągu i Wielkiej Sali... Ale do pewnie dlatego, że w swoich opowiadaniach często lubię stosować po 3 elementy: czy to w opisach, czy w wątkach - to taka moja prywatna równowaga, więc tą uwagą się nie przejmuj ;D
Widzę, że James ma bardzo ambitne plany, hmm? No ale musi się chłopak bardziej postarać, a nie tak nachalnie zaczepiać xd Bo jak tak dalej będzie ten-tegował, to w końcu nawet Harry'ego nie zrobią O__o Ale gut, że Lilka też zaczyna o nim myśleć. To dobry znak ;D
Matko... się rozpisałam xd Muszę sobie wynająć jakiegoś kontrolera, bo jak się rozpiszę to nie ma bata xd To ja już lepiej skończę i oszczędzę Pańskie oczyska ;D Pozdrawiam i życzę weny ;)
haha, mam identycznie - gdy zacznę pisać to nie mogę skończyć :D jeśli chodzi o błędy to muszę chyba zmienić ustawienia w Wordzie, bo zamiast redukować błędy to je robi, ale to też wina moich niedopatrzeń. Jak się czyta po raz setny ten sam fragment to już nawet błędów nie widać, bo czytasz go automatycznie :P a jeśli chodzi o wątki - były 3, bo jeszcze króciutki na koniec w dormitorium! xd fuck yeah ! XD
Usuńdziękuję i pozdrawiam :*
ahahah, no fakt, ale ten w dormitorium mógłby być troszkę, troszeeeeczkę dłuższy xD
Usuńhej :D
OdpowiedzUsuńjapierdzielejakietogenialne *.*
inaczej chyba nie potrafię tego opisać ;)
jest po prostu super, bardzo ładnie napisane, chociaż jeszcze nic szczególnego się nie wydarzyło to po prostu uwielbiam ten blog, lepszego jeszcze nigdy nie czytałam :D
mam nadzieję że kolejna notka pojawi się już nie długo :)
ps. zrobiłaś mały błąd w jednych z imion Dumbledora, mianowicie - pisze się Persival a nie Percival :)
dziękuję, cieszę się, że Ci się podoba :)
Usuńgłupie literówki, no! :D zaraz poprawię błąd, dzięki za uwagę :*
To jest świetne !!!! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy ; )
Jestem zachwycona ;) Coś czuję, że na tym blogu Lily w końcu nie będzie zimną suką jak to w większości innych blogów bywa.. Opisałaś ją tu taką jaką postrzegali bohaterowie u Rowling. Mam nadzieję, że zostawisz ją taką, jako ciepłą i dobrą osobę, a nie egoistkę ;) Wiem, że postanowiłaś dodawać notkę raz w tygodniu ale gdyby Ci się udało wstawić ją wcześniej na pewno uszczęśliwiłabyś nie tylko mnie ;) aaaaa no i styl mnie nie zawiódł po prologu ;) weny, weny, weny :D
OdpowiedzUsuńps. błędy zdarzają się każdemu ;)
Aleksandra ;)
dziękuję bardzo za takie miłe słowa :)
Usuńtak, mnie też wkurzają ludzie, który przedstawiają Lily jako osobę bez serca -.- przecież w każdej wzmiance o niej było, że JEST DOBRA, więc nie ogarniam ludzi, którzy piszę inaczej :P Oczywiście, że pozostanie taka dobra :)
jeśli chodzi o przyśpieszenie wstawienia notki to postaram się, zobaczę jak będzie mi szło z pisaniem następnych rozdziałów ;)
wow, uwielbiam twoje opowiadanie! jest świetne. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńdzięki :D
UsuńCzyta się bardzo przyjemnie , Czekam na nasteoną częśc <3
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńdzięki :)
UsuńPrzyjemnie się czyta. Czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńi zapraszam na mojego fanpage'a. dopiero zaczynam, ale z przyjemnością umieszczę tam link do Twojego bloga :D
http://www.facebook.com/pages/Na-gacie-Merlina/189491731183975
och, dziękuję bardzo, jestem ci strasznie wdzięczna :)
Usuńa ja z chęciom zamieszczę twojego funpage w linkach :*
A kiedy będzie następna część ??? Bo ciągle wchodzę i niema .. ; c
OdpowiedzUsuńtak jak napisałam w zakładce "PODSTAWOWE INFORMACJE" nowy rozdział będzie pojawiał się co tydzień :)
UsuńWłaśnie teraz przeczytałam . I szkoda że co tydzień ;c
UsuńNo, ale będę czekać bo warto ; )
Pozdrawiam ;)
Jest super :D kocham takiego Jamesa! ♥ Zapraszam na mojego boga i nalegam by nowa notka pojawiła się już jutro :D
OdpowiedzUsuńMój blog : http://life-of-gryffon.blogspot.com/
I dodaje że zamierzam rozsławić Twój blog :D
cieszę się, że ci się podoba :) bloga chętnie odwiedzę :D a co do notki ... hm, tak jak napisałam w "PODSTAWOWE INFORMACJE" ma się ona pojawiać co tydzień, ale ... jeśli uda mi się napisać cały rozdział i część następnego wcześniej, to może zamieszczę go niedługo ;) zdradzę tylko, że mam już trochę napisane :)
Usuńdziękuję bardzo i chętnie się odwdzięczę :)
Genialne. <3
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się to opowiadanie. Masz talent. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością. :)
Jejciu jejciu, to takie wciągające!
OdpowiedzUsuńCuuuudo :*
Czekam na kolejny rozdział. :)
cieszę się, ze ci się podoba ! :*
UsuńOpowiadanie bardzo fajne :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny fragment, mam nadzieje, że będzie już niedługo :3
Rozdział bardzo mi się podoba :) Uwielbiam huncwotów i mały fragment, gdzie James jest narratorem jest świetny, chociaż trochę odważnie z tymi dziećmi :) Szczerze mówiąc czekałam na jakiś dobry styl pisania, bo niestety w większości denerwują mnie błędy i powtórzenia. U Ciebie nie ma tego za wiele. Podziwiam i zazdroszczę! :)
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo ! :)
Usuń