niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział 1: "Ostatni taki początek"

- Och, w Paryżu było cudownie! Obkupiłam się za wszystkie czasy! Tyle sklepów! I pełno przystojnych Francuzów! – opowiadała przyjaciółkom Lily, chichocząc.
Lily… Była okazem piękności, choć się za taki nie uważała. Jej piękne, falowane miedziane włosy, które teraz wchodziły już raczej w kasztan, opadały kaskadą po jej plecach. Miała bladą cerę, wręcz delikatnie różową. Patrzyła na świat oczami o kształcie migdałów w odcieniu ciemnego szmaragdu. Niżej był jej drobny nosek obsiany piegami, których z czasem było coraz mniej. I w końcu pełne usta, przywodzące na myśl maliny.
- Czy ja dobrze słyszę? Lily Evans poderwała kilku przystojniaczków? – zapytała Marlena, wysoka blondynka o szarych, pięknych oczach.
- Żartowałam przecież! – zaprzeczyła dziewczyna, z uśmiechem na ustach – Jednakże, dowiedziałam się wielu ciekawostek o przeszłości czarodziejów we Francji. I byłam na ich ulicy, coś w stylu naszej Pokątnej.
Siedząca obok Leny, Dorcas o ciemnych włosach i okrągłych kształtach, które przyciągały wzrok wielu chłopców, przewróciła swoimi brązowymi oczami.
- Czy ty kiedykolwiek możesz gdzieś jechać i nie dowiedzieć się czegoś nowego z działu HISTORIA? – zapytała znudzonym głosem brunetka. – Lepiej opowiedz o tych Francuzach, nimi jestem bardziej zainteresowana.
Po raz kolejny tego dnia, zaśmiały się wszystkie.
- Widzę, że panie doskonale się bawią. A o jakich Francuzach mowa? Czyżbyśmy mieli konkurencje? – rozległ się głos, dobiegający z wejścia do przedziału.
Dziewczyny spojrzały w stronę przystojnego bruneta, opierającego się nonszalancko o rozsunięte drzwi.
- Witaj Syriuszu, co u ciebie? – przywitała się wesoło, Dorcas.
- Jak zawsze znakomicie, Dor. Razem z Jamesem przez całe wakacje wałęsaliśmy się po mugolskich ulicach, naśmiewając się z ich wynalazków – uśmiechnął się sam do siebie, jednak i ten uśmiech zapierał dech w piersiach wielu dziewczętom.
Bowiem, Syriusz Black był urodzonym kobieciarzem. Kochały się w nim prawie wszystkie dziewczyny w Hogwarcie – wyjątkami, między innymi, były trzy uczennice z jego roku w Gryffindorze, siedzące w tym właśnie przedziale.
- Czyżbym usłyszał właśnie moje imię, Łapo?
Do przedziału wszedł nie, kto inny jak James Potter. Lily jęknęła w duchu, a na jej twarzy pojawił się grymas. Czy on zawsze musiał się pojawiać, gdy miałam dobry humor? Zaraz pewnie skończy się słodka sielanka, pomyślała rozgoryczona. 
James Potter, kolejny po Blacku bożyszcz uczennic Hogwartu. Tak samo jak z Syriuszem było kilka wyjątków – część z nich też siedziała właśnie tutaj. Wysoki i chudy, ale dobrze zbudowany Gryfon z kruczoczarnymi nieogarniętymi włosami, które miał już w zwyczaju targać jeszcze bardziej, noszący okulary, za którymi ukrywały się piękne orzechowe oczy, naprawdę był przystojny. Lena oraz Dorcas jak najbardziej to zauważały, jednak Lily była już tak uczulona, nawet na jego nazwisko, że zdawała się tego nie widzieć, albo po prostu widzieć nie chciała. W sumie nie ma się, co jej dziwić – już od pierwszej klasy wpadła wybitnemu szukającemu (nie rozstającemu się z ukradzionym przez siebie zniczem od piątej klasy) w oko. Do końca trzeciej klasy okazywał to wyzywając dziewczynę od marchewek jednak, gdy w wakacje przed czwartym rokiem nauki w Hogwarcie stwierdzili z Syriuszem, że dziewczyny są jednak bardzo ciekawym zjawiskiem nie dawał naszej rudowłosej spokoju, prawie codziennie pytając czy się z nim umówi. To doprowadzało ją do szału. Nie było dnia, w którym mieszkańcy Hogwartu nie słyszeliby wściekłych krzyków panny Evans, która w atakach furii po nowym to pomyśle Pottera na podryw wykrzykiwała na cały zamek, jakim to on jest idiotą. Cóż, jednak można było się do tego przyzwyczaić i tylko przez pierwszy miesiąc pierwszoroczniacy patrzyli na ich kłótnie ze strachem, jednak potem to wchodziło w normę codzienności szkolnej.
- Cześć Rogacz, gdzie reszta? – zwrócił się do przyjaciela.
- Remus patroluje korytarz, zaraz powinien tu być, a Peter szuka pani z wózkiem – odpowiedział.
- Cóż, chyba nie macie nic przeciwko temu, abyśmy spędzili tę podróż razem, prawda? – zapytał Syriusz, lecz chyba potraktował to pytanie, jako retoryczne, bo usiadł koło Dorcas.
Brunetka spojrzała na mnie znacząco.
- Niech będzie, ale jeśli coś zrobią to będę strzelała urokami na oślep – prychnęłam.
Genialnie! Właśnie spełniło się moje marzenie! Podróż do Hogwartu z Potterem w jednym przedziale, pomyślała sarkastycznie Lily.
- Liluś, spokojnie, nic nie zrobimy – zapewniał ją Potter – Plan działania mamy w tym roku opracowany, co do minuty i możesz być pewna, że na dzisiaj nic nie zaplanowaliśmy. To byłoby za banalne. – wytłumaczył dziewczynie z łobuzerskim uśmiechem na ustach.
Policzki dziewczyny zapłonęły czerwienią, a wewnątrz jej się zagotowało. Jakim prawem on się tak do mnie po raz kolejny zwraca?! Do niego się gada jak do słupa!, wściekła się, Nie jestem żadną „Liluś”, a zwłaszcza nie dla niego!
- Potter, życie ci nie miłe? Jak tak, to chętnie przyczynie się do tego żebyś szybko z nim skończył – syknęła – Nie nazywaj mnie „Liluś”!
- Dobrze, już dobrze – skapitulował czarnowłosy, nadal się uśmiechając.
Zapadła chwila ciszy, która została przerwana wejściem dwóch pozostałych Gryfonów z tego rocznika. Remus Lupin, blondyn o szaro-niebieskich oczach, wyglądający trochę jakby właśnie przeszedł ciężką chorobę oraz Peter Pettigrew, czyli pulchny i niski ciemny blondyn kochający jeść. Razem z obecną tu już dwójką chłopców tworzyli elitarną paczkę tzw. Huncwotów. Bo wiadomo, że jak Pokój Wspólny Ślizgonów zamienił się nagle w Dolinę Muchomorów, w których mieszkają gnomy - tudzież mieszkańcy Slytherinu, którzy dziwnym sposobem się w te stworzenia niszczące ogrody nagle zmieniają – to wiadomo, że to sprawka tej czwórki i choćby mieli najbardziej pewne alibi na świecie to i tak na pewno ich kolejny dowcip. Oprócz tego bardzo lubią znęcać się nad byłym przyjacielem Lily, Severusem Snapem, choć pod koniec roku ustali już z tymi atakami. Znaczy, mowa tu o Potterze i Blacku, bo Remus – najbardziej opanowany, pracowity i rozsądny z Huncwotów - patrzył tylko na to z dezaprobatą, a Peter cieszył się na ten widok jak małe dziecko, jednak nie brał udziału w znęcaniu się nad Ślizgonem.
Oprócz nazwania swojej grupki, nadali ksywki sobie: Syriusz jako Łapa, Potter jako Rogacz, Remus jako Lunatyk i Peter jako Glizdogon. Nikt chyba nie zastanawiał się nad tym, dlaczego akurat takie przezwiska wybrali. Podobno to od patronusów, ale było tego jakieś drugie dno, którego nikt nie mógł odkryć.
- Cześć wszystkim – przywitał się Lupin.  
- Witaj Luniak! Chodź, usiądź – zaprosił go Syriusz, który teraz rozłożył się wygodnie na siedzeniu.
- Jak patrol? – zapytała chłopaka rudowłosa, kiedy spoczął koło niej. To normalne, że jako prefekt naczelny martwi się o takie sprawy.
- Nadzwyczaj spokojnie. Chyba każdy chce się teraz nacieszyć swoimi przyjaciółmi i wcale się im nie dziwię. Takie czasy – odrzekł i uśmiechnął się smutno.
- Lunatyku, myślisz, że wojna jest nieunikniona? Że ON zapanuje nad nami? – zapytał z pogardą i odrobiną zdziwienia Black.
- Myślę, że będziemy walczyć, ale czy wygramy tą walkę? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
Dobry humor pękł jak bańka mydlana. Wszyscy spojrzeli na siebie smutno. Nastała chwila ciszy. Ciężkiej ciszy, która natychmiast przypomniała im o panującymi nad nimi chmurami zwiastującymi wojnę. Przerwał ją stukot kółek dobiegający z korytarza.
- Coś z wózka, kochaneczki? – rozległo się tak dobrze znane im pytanie, które w tym momencie całkowicie rozluźniło atmosferę.
###

Kilka godzin później, gdy zbliżali się już do Hogsmeade, atmosfera w przedziale była zupełnie nienapięta. Otóż znajdujący się najbliżej wyjścia Peter zajadał się pasztecikami z dyni, siedzący obok niego James grał z Syriuszem w mugolskie karty, a spoczywająca przy oknie Dorcas rozmawiała z Lily i Marleną o tym, że świetnym pomysłem byłoby wyjechanie razem na święta w góry. A Remus po prostu czytał książkę.
W końcu pociąg zatrzymał się na stacji. Lupin razem z Lily ruszyli szybko do wyjścia, by zająć się pierwszoroczniakami i zaprowadzić ich do Hagrida. Wyszli na peron, wciągając powietrze, jakie było tylko tutaj. Spojrzeli przelotnie na oświetlony zamek, który doskonale komponował się w ciszę ciemnej nocy oświetlonej słabym światłem gwiazd.
- Się masz Lily! Czołem Remus! – przywitał się z nimi gajowy Hogwartu, Rubeus Hagrid. Był dość nietypową osobą – wysoki na trzech dorosłych, dobrze zbudowanych mężczyzn, oraz o szerokości pięciu takich. Twarz skrytą miał za burzą ciemnych włosów i brodą, tak, że widać było tylko jego oczy przypominające dwa żuki. Dawało mu to groźny wygląd, jednak ktoś, kto dobrze go znał wiedział, że ma bardzo miłe usposobienie.
- Witaj Hagridzie! – przywitała się z nim Lily, jednak nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo z Ekspresu Londyn – Hogwart zaczęli wydostawać się uczniowie, wnosząc tym samym na stację wesoły hałas.
Rozległ się tak bardzo znany przez starszych uczniów krzyk Hagrida:
- Pirszoroczni! Pirszoroczni do mnie!
Lily widząc przerażone twarze jedenastolatków rozglądających się dookoła i w końcu patrzących ze strachem na Hagrida, aż musiała się uśmiechnąć. Doskonale pamiętała jak ona była na ich miejscu. Z uśmiechem na ustach, czym prędzej podeszła do ich grupki.
- Nie bójcie się, nasz gajowy Hagrid jest naprawdę miły – powiedziała. – Chodźcie za mną – nakazała miłym głosem, a pierwszoroczniacy ruszyli za nią, trochę spokojniejsi. W końcu taka ładna dziewczyna nie może kłamać, pomyślało wielu z nich.
Po uporaniu się z pierwszoklasistami wsiadła w końcu do jednego z ostatnich ciągniętych przez testrale - niewidoczne dla osób nieobecnych przy czyjejś śmierci - powozów wraz z częścią prefektów. Nie liczyło się dla niej nic więcej oprócz tego, że za parę chwil znajdzie się w swoim magicznym domu.

Gdy weszła do Wielkiej Sali panował już w niej tłok. Skierowała się do stołu Gryffindoru, co chwila pozdrawiana przez kolegów i koleżanki z jej domu. W końcu znalazła Lenę i Dor oraz, ku jej dezaprobacie, Huncwotów i usiadła przy stole.
Już po chwili gwar na Sali ucichł, a profesor McGonagall, opiekunka Gryfonów, wprowadziła na salę pierwszoroczniaków, ustawiając ich przodem do stołu nauczycielskiego i stojącego przed nim stołka, na którym leżał wyświechtany kapelusz, czyli Tiara Przydziału.
Jej tegoroczna pieśń była o jednoczeniu się i bronieniu dobra. Najwidoczniej nawet ona wiedziała, co dzieje się poza murami zamku.
Rozpoczęła się Ceremonia Przydziału. Lily przypomniała sobie chwilę, w której to ona stała na miejscu tych przerażonych maluchów. Uśmiechnęła się sama do siebie. Zdała sobie sprawę, że to ostatnia Ceremonia, jaką widzi w swoim życiu, jako uczennica. Merlinie, jak ten czas szybko leci!, pomyślała, To smutne, że został mi w tym zamku tylko rok. Nigdzie nie będę się tak dobrze czuła jak tutaj.
Z rozmyślań wyrwał ją dyrektor szkoły – Albus Persival Wulfryk Brian Dumbledore, wybitny czarodziej. Lilyanne często zastanawiała się, dlaczego zamiast jakiejś posady w Ministerstwie Magii, może nawet, jako Ministra wybrał Hogwart.
- Moi kochani! Pewnie myślicie teraz „Niech ten przygłupi staruch się przymknie, bo zaraz skonam z głodu!”, więc chce wam tylko życzyć smacznego – powiedział z tym swoim dobrotliwym uśmiechem na twarzy. O tak, wszyscy wiedzieli, że Dumbledore to pokręcony człowiek. Wielki, ale pokręcony.
Jak na zawołanie, na pustych złotych półmiskach pojawiły się potrawy. Wszyscy natychmiast rzucili się na przepyszne dania, skupiając się tylko i wyłącznie na jedzeniu.
Po jakimś czasie z talerzy zniknął obiad, a jego miejsce zajęły liczne desery. Na sam widok można było rozpłynąć się z rozkoszy.
Gdy wszyscy skończyli już jeść – no, może prawie wszyscy, bo Peter był bardzo zawiedziony, kiedy liczne słodkości zniknęły z jego stolika, więc to, co zdołał uratować schwał w kieszeniach szaty i podjadał teraz - ponownie tego dnia wstał dyrektor.
- Jak, co roku pragnę przypomnieć, że wejście do Zakazanego Lasu jest dla wszystkich zabronione. Tak samo zakazane są artykuły od Zonka, których spis, zawierający łącznie trzysta pięćdziesiąt osiem pozycji, możecie zobaczyć na drzwiach gabinetu pana Filcha. Pragnę też przedstawić nowego nauczyciela obrony przed czarną magią, profesora Williama Connera. Mamy nadzieje, że zawita u nas dłużej. Rozległy się oklaski, gdy chudy, łysiejący mężczyzna o dobrotliwym wyrazie twarzy podniósł się z krzesła z uśmiechem i ukłonił się.
- Wygląda na miłego. Miejmy nadzieje, że nas czegoś nauczy – szepnęła cicho Dorcas.
Tak, nauczyciele obrony przed czarną magią w Hogwarcie znikali tak szybko jak się pojawiali. Od dłuższego czasu żaden z nich nie wytrwa dłużej niż rok. Mówią, że nad tym stanowiskiem ciąży klątwa. Może. Kto wie? W świecie magii wszystko jest możliwe.
- Pragnę prosić także niektórych – tu spojrzał na Huncwotów, którzy już uśmiechali się szeroko – aby oszczędzili naszego pięknego zamku oraz nerwów nauczycieli i zrezygnowali, z niektórych wybryków jak, na przykład wysadzenie Hogwartu łajnobombami, ale tym samym mnie nie zawiedli – powiedział, a z jego twarzy nie znikał uśmiech.
- Ciekawe skąd on o tym wiedział – mruknął zdziwiony Syriusz do Jamesa.
- Stary, on wie wszystko. Nawet, jaki masz kolor majtek – odpowiedział Potter i oboje stłumili śmiech. Lily popatrzyła na nich i tylko wywróciła oczami. Oni nigdy nie dorosną, stwierdziła.
- A teraz zmykajcie spać! Dobranoc! – pożegnał wszystkich Dumbledore.
Hałas rozmów i odsuwanych krzeseł rozległ się po Wielkiej Sali. Rudowłosa wzdychając ciężko podniosła się z krzesła. Była tak bardzo zmęczona! Marzyła o ciepłym i wygodnym łóżku w dormitorium.
- Pierwszoroczni Gryfoni, proszę do mnie! Pierwszoroczni Gryfoni, do mnie! – zaczęła wołać.
Maluchy zbiegły się wokół niej. Podliczyła je wszystkie, a gdy wszystko się zgadzało, odezwała się do nich:
- Nazywam się Lily Evans i jestem prefektem naczelnym. Teraz zaprowadzę was do Wieży Gryffindoru, w której znajduje się Pokój Wspólny, oraz wasze sypialnie, zwane dormitoriami. A teraz proszę za mną.
Nowicjusze ruszyli za nią rozglądając się dookoła, jakby nie mogli uwierzyć, że się tu znajdują. Po drodze przyglądali się duchom oraz ruszającym się obrazom. Nie obyło się od wpadnięć w fałszywe schody. Tłumaczyła i pokazywała im wszystko po kolei. W końcu dotarli do portretu Grubej Damy.
- Oto wejście do Wieży Gryffindoru – mówiła spokojnym głosem – należy podać Grubej Damie hasło, a ona was przepuści do środka. Hasło brzmi migoczące diamenty i zmienia się z końcem każdego semestru. A teraz zapraszam dalej.
Portret się odsunął tworząc przejście. Przepuściła zafascynowanych jedenastolatków zdając sobie sprawę, że powinien być z nią jeszcze jeden prefekt! Och, rozliczę się z nimi na najbliższym spotkaniu!, przemknęło jej przez głowę. Szybko weszła do Pokoju Wspólnego przeciskając się na czoło grupki.
- Oto Pokój Wspólny. Będziecie tu zapewne spędzać większość swojego czasu po lekcjach wraz z innymi Gryfonami. Tutaj możecie odrabiać lekcje, czytać książki, bawić się, chociaż wiadomo, że w granicach przyzwoitości i zgodnie z zasadami. Ogólnie możecie tu robić wszystko, co nie będzie przeszkadzało innym. Wasze dormitoria znajdują się na pierwszym piętrze - chłopców po lewo, a dziewcząt po prawo. Chłopcom nie wolno … - kontynuowała, nie świadoma tego, że ktoś jej się przygląda.
James Potter, stojący na schodach i opierający się z założonymi rękoma o ścianę nie był widoczny w przyciemnionej klatce schodowej dla stojącej do niego tyłem rudowłosej dziewczyny oraz wpatrzonych w nią z fascynacją pierwszoroczniaków. Uśmiechnął się sam do siebie. Maluchy patrzyły na nią z taką ufnością, jakby w razie niebezpieczeństwa miała obronić je własnym ciałem. W sumie trzeba było przyznać, że ona świetnie wyglądała z taką gromadką dzieci. Ciekaw jestem ile my będziemy ich mieli, pomyślał James. O tak, doskonale wiedział, że panna Evans już w tym rok mu ulegnie. Ona musiała z nim być. Za bardzo ją kochał żeby było inaczej. Tak, Lilyanne Evans będzie jego żoną. To już postanowione.
###

Wykończona padła na swoje łoże. Jej dwie współlokatorki i zarazem najlepsze przyjaciółki już spały. To był męczący dzień, pomyślała, ale mimo to uważam go za udany. W sumie, nigdy tak dobrze nie spędziła czasu w towarzystwie Huncwotów. Jeszcze po drodze tutaj spotkała Pottera patrzącego się na nią niemal z … czułością w oczach. Dopiero teraz zauważyła, że on ma bardzo ładne oczy. Na serio! Och, ogarnij się, Evans!, zganiła siebie w duchu, Jesteś naprawdę zmęczona.
Podniosła się, by przebrać się w piżamę. Szybko to zrobiła i gdy tylko jej głowa spoczęła na podłużce od razu odpłynęła w krainę snów.


###

Cześć Czarodzieje! :* 
pierwszy rozdział, tak jak obiecałam. napisałam już część następnego, a że do ukazania się go mam jeszcze tydzień, to stwierdziłam, że podzielę się z wami chociaż początkiem tej historii. Rozdział zwyczajny, wprowadzający. Zresztą, no cóż... W książkach też od razu nie dzieje się wszystko na początku ;) 
jak pisałam, postaram się, aby większość faktów zgadzała się ze wzmiankami w książkach J.K.Rowling, ale z czystego przyzwyczajenia przy czytaniu ff oraz blogów o Lily musiałam uznać za jej przyjaciółkę Dorcas Meadowes. Mam nadzieje, że nie macie mi tego za złe :) Zamiast niej powinnam dać Mary McDonald, ale jakoś nie mogłam się przemóc. To chyba tyle, jeśli chodzi o niezgodności... Ach! No i jeszcze powinnam dodać dwie współlokatorki do ich dormitorium, w tym właśnie Mary, ale nie pasowało mi to jakoś... :P 
i nareszcie - chciałabym serdecznie podziękować wszystkim osobom, które odwiedziły mojego bloga oraz go skomentowały. Nawet nie wiecie jak się dziwię, gdy widzę, że odwiedzających nadal przybywa. Nigdy nie zdarzyło mi się, aby jednego dnia, a właściwie w pół dnia weszło na bloga ponad 400 osób! i tyle komentarzy *.* po prostu was kocham! <3 zdziwiło mnie, że w każdym komentarzu mnie chwalicie :) i nie znaleźliście żadnych błędów :P naprawdę jest mi strasznie miło i to zdeterminowało mnie do pracy! :D 
i na koniec - serdecznie dziękuję wszystkim adminom na funpage'ach, które zamieściłam w zakładce "LINKI" i jeszcze paru. Gdyby nie wy, w życiu w tak krótkim czasie mojego bloga nie przeczytałoby tyle osób :) nie pozostaje mi nic innego oprócz napisania wam szczerego DZIĘKUJĘ :* a wszystkich czytających proszę o like'owanie owych stronek - nie bądźcie Voldemortem, okażcie serce ! :D :* 
a teraz żegnam się z wami : > do napisania w przyszłym tygodniu ! :D 
Koniec psot! 

35 komentarzy:

  1. "Do przedziału wszedł nie, kto inny jak James Potter."
    "W sumie nie ma się, co jej dziwić"
    "lecz chyba potraktował to pytanie, jako retoryczne"
    tu nigdzie nie powinno być przecinków.

    "Do końca trzeciej klasy okazywał to wyzywając dziewczynę od marchewek, jednak gdy w wakacje przed czwartym rokiem nauki w Hogwarcie stwierdzili z Syriuszem, że dziewczyny są jednak bardzo ciekawym zjawiskiem, nie dawał naszej rudowłosej spokoju, prawie codziennie pytając czy się z nim umówi." przecinek przed "jednak", a nie po:x i po "zjawiskiem"

    generalnie masz straszny problem z przecinkami, ale nie chce mi się dalej wymieniać. nie obrażaj się, to tylko taka drobna rada, żebyś nad nimi popracowała. ogólnie wizualnie bardzo fajnie zrobiony blog i całkiem nieźle się czyta, zobaczymy jak będzie dalej.

    V.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za rady :) rozdziały piszę w Wordzie i podkreśla mi, kiedy mam postawić znak interpunkcyjny, ale widać się myli :P tak też myślałam, że jest ich na dużo ;) ale wolałam zaufać Wordowi ;) w każdym razie dziękuję i zapraszam do dalszego czytania :*

      Usuń
    2. Szkoda Kolego, że nie używasz wielkich liter na początku zdania. <3 =>

      Usuń
  2. On jest świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak juz wspomniala 'V' masz problem z przecinkami . Ale gdybym nie przeczytala jej komentarza to nie zwrocilabym na to uwagi ;d
    Tekst czyta sie lekko i przyjemnie. Najbardziej podobal mi sie : opis Lily, rozmyslanie Jamse i to gdy Lily przyznala ze Potter ma ładne oczy. Te fragmenty nadaja ' tego czegos ' temu FF. Trafilam tu prze face i nie zaluje tego. I teraz dodaje adres twojego bloga do ulubione.
    Weny !
    Fly ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :) a jeśli chodzi o przecinki to jak mówiłam postaram się to poprawić :D

      Usuń
  4. Mi się tam rozdział podoba, lubię takie wprowadzające, choć nie jest łatwo ja napisać :) I James pod koniec, mmmmmm..... *-* Słodko w chuj <3 Wydaje mi się, że Lily trochę przesadza z tą niechęcią do Huncwotów. Chociaż może to być ejdynie moje odczucie i z biegiem czasu okaże się, dlaczego dziewczyna tak za nimi nie przepada. Czytało się megasuper, więc niecierpliwie czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z tą niechęcią do Huncwotów... może trochę przesadziłam, ale uznałam to np. siadanie obok nich albo coś za niepasujące Lily, bo wątpię żeby w poprzednich latach z nimi siadała :)

      dziękuję bardzo :*

      Usuń
  5. "Wieża" się pisze przez samo "ż" :D Ale poza tym to błędów nie zauważyłam, z resztą i tak nie umiem ich szukać... Rzuciło mi się w oczyska tylko parę błędnie postawionych przecinków, tudzież ich braku, ale wolę nie poprawiać, bo do niedawna sama miałam z tym problem (na szczęście sięleczę xd).
    Odcinek dłuższy od prologu, co mi osobiście bardzo pasuje ;) Na tę długość popracowały trochę opisy, jak to się często zdarza, ale wydarzenia też ładnie dobrałaś - nie za dużo, mało akcji... Tylko czegoś mi tu brakuje... Jakiegoś innego wątku niż tylko w pociągu i Wielkiej Sali... Ale do pewnie dlatego, że w swoich opowiadaniach często lubię stosować po 3 elementy: czy to w opisach, czy w wątkach - to taka moja prywatna równowaga, więc tą uwagą się nie przejmuj ;D
    Widzę, że James ma bardzo ambitne plany, hmm? No ale musi się chłopak bardziej postarać, a nie tak nachalnie zaczepiać xd Bo jak tak dalej będzie ten-tegował, to w końcu nawet Harry'ego nie zrobią O__o Ale gut, że Lilka też zaczyna o nim myśleć. To dobry znak ;D
    Matko... się rozpisałam xd Muszę sobie wynająć jakiegoś kontrolera, bo jak się rozpiszę to nie ma bata xd To ja już lepiej skończę i oszczędzę Pańskie oczyska ;D Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, mam identycznie - gdy zacznę pisać to nie mogę skończyć :D jeśli chodzi o błędy to muszę chyba zmienić ustawienia w Wordzie, bo zamiast redukować błędy to je robi, ale to też wina moich niedopatrzeń. Jak się czyta po raz setny ten sam fragment to już nawet błędów nie widać, bo czytasz go automatycznie :P a jeśli chodzi o wątki - były 3, bo jeszcze króciutki na koniec w dormitorium! xd fuck yeah ! XD

      dziękuję i pozdrawiam :*

      Usuń
    2. ahahah, no fakt, ale ten w dormitorium mógłby być troszkę, troszeeeeczkę dłuższy xD

      Usuń
  6. hej :D
    japierdzielejakietogenialne *.*

    inaczej chyba nie potrafię tego opisać ;)
    jest po prostu super, bardzo ładnie napisane, chociaż jeszcze nic szczególnego się nie wydarzyło to po prostu uwielbiam ten blog, lepszego jeszcze nigdy nie czytałam :D
    mam nadzieję że kolejna notka pojawi się już nie długo :)

    ps. zrobiłaś mały błąd w jednych z imion Dumbledora, mianowicie - pisze się Persival a nie Percival :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, cieszę się, że Ci się podoba :)
      głupie literówki, no! :D zaraz poprawię błąd, dzięki za uwagę :*

      Usuń
  7. To jest świetne !!!! :D
    Czekam na ciąg dalszy ; )

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem zachwycona ;) Coś czuję, że na tym blogu Lily w końcu nie będzie zimną suką jak to w większości innych blogów bywa.. Opisałaś ją tu taką jaką postrzegali bohaterowie u Rowling. Mam nadzieję, że zostawisz ją taką, jako ciepłą i dobrą osobę, a nie egoistkę ;) Wiem, że postanowiłaś dodawać notkę raz w tygodniu ale gdyby Ci się udało wstawić ją wcześniej na pewno uszczęśliwiłabyś nie tylko mnie ;) aaaaa no i styl mnie nie zawiódł po prologu ;) weny, weny, weny :D

    ps. błędy zdarzają się każdemu ;)
    Aleksandra ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo za takie miłe słowa :)
      tak, mnie też wkurzają ludzie, który przedstawiają Lily jako osobę bez serca -.- przecież w każdej wzmiance o niej było, że JEST DOBRA, więc nie ogarniam ludzi, którzy piszę inaczej :P Oczywiście, że pozostanie taka dobra :)
      jeśli chodzi o przyśpieszenie wstawienia notki to postaram się, zobaczę jak będzie mi szło z pisaniem następnych rozdziałów ;)

      Usuń
  9. wow, uwielbiam twoje opowiadanie! jest świetne. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyta się bardzo przyjemnie , Czekam na nasteoną częśc <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne opowiadanie czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Przyjemnie się czyta. Czekam na kolejny rozdział :D
    i zapraszam na mojego fanpage'a. dopiero zaczynam, ale z przyjemnością umieszczę tam link do Twojego bloga :D
    http://www.facebook.com/pages/Na-gacie-Merlina/189491731183975

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och, dziękuję bardzo, jestem ci strasznie wdzięczna :)
      a ja z chęciom zamieszczę twojego funpage w linkach :*

      Usuń
  13. A kiedy będzie następna część ??? Bo ciągle wchodzę i niema .. ; c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak jak napisałam w zakładce "PODSTAWOWE INFORMACJE" nowy rozdział będzie pojawiał się co tydzień :)

      Usuń
    2. Właśnie teraz przeczytałam . I szkoda że co tydzień ;c
      No, ale będę czekać bo warto ; )
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  14. Jest super :D kocham takiego Jamesa! ♥ Zapraszam na mojego boga i nalegam by nowa notka pojawiła się już jutro :D
    Mój blog : http://life-of-gryffon.blogspot.com/
    I dodaje że zamierzam rozsławić Twój blog :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że ci się podoba :) bloga chętnie odwiedzę :D a co do notki ... hm, tak jak napisałam w "PODSTAWOWE INFORMACJE" ma się ona pojawiać co tydzień, ale ... jeśli uda mi się napisać cały rozdział i część następnego wcześniej, to może zamieszczę go niedługo ;) zdradzę tylko, że mam już trochę napisane :)

      dziękuję bardzo i chętnie się odwdzięczę :)

      Usuń
  15. Genialne. <3
    Bardzo podoba mi się to opowiadanie. Masz talent. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jejciu jejciu, to takie wciągające!
    Cuuuudo :*
    Czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Opowiadanie bardzo fajne :)
    Czekam z niecierpliwością na następny fragment, mam nadzieje, że będzie już niedługo :3

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział bardzo mi się podoba :) Uwielbiam huncwotów i mały fragment, gdzie James jest narratorem jest świetny, chociaż trochę odważnie z tymi dziećmi :) Szczerze mówiąc czekałam na jakiś dobry styl pisania, bo niestety w większości denerwują mnie błędy i powtórzenia. U Ciebie nie ma tego za wiele. Podziwiam i zazdroszczę! :)

    OdpowiedzUsuń