Kolejne
tygodnie mijały szybko. W Hogwarcie panował przyjemny spokój nie przypominający
uczniom o tym, co dzieje się za murami zamku. A działo się wiele – w Proroku
Codziennym lista osób zaginionych powiększała się z każdym dniem, nagłówki na
pierwszych stronach krzyczały o zabójstwach i atakach Śmierciożerców, kolejna mugolska
wioska poszła z dymem… Z tego co pisali wynikało także, że Ministerstwo próbowało
działać, lecz jak widać nie panowali już nad tym. Wiele osób domagało się zmiany
Ministra Magii, gdyż uważali, że Dugald McPhail nie radzi sobie z własnymi
obowiązkami. Trudno się mu dziwić, skoro Bartemiusz Crouch miał wolną rękę i
rządził wszystkimi jak chciał… I to sprawka tylko jednego czarnoksiężnika, Lorda
Voldemorta, który manipulował ludźmi, a oni nawet tego nie zauważali.
- „Według najnowszych doniesień wiadomo nam, iż
Bartemiusz Crouch wydał zgodę aurorom na bezpośrednie używanie Zaklęcia
Niewybaczalnego do uśmiercenia ściganych Śmierciożerców”…
Cała
siódemka siedziała na śniadaniu. Remus, prenumerujący Proroka, czytał zszokowany
fragment artykułu z pierwszej strony.
- „Takich jak oni powinno zabijać się od razu. Zbrodnie,
jakich dokonują na polecenie Sami-Wiecie-Kogo są zbyt okrutne, by nawet była
mowa o procesie w ich sprawie. Będę starał się również o zgodę Ministra Magii
na dokonywanie pocałunków przez dementorów na złapanych, nadal żyjących
sprzymierzeńcach Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymiawiać – mówi pan Crouch. – Głównie
jednak moi ludzie starają się zlokalizować ich przywódcę, Sami-Wiecie-Kogo”…
- Co on
chrzani?! – oburzył się Syriusz, przerywając czytającemu Remusowi. – Przecież on
chce zamienić w aurorów w Śmierciożerców! Pozwala im używać Zaklęć
Niewybaczalnych!
Remus odrzucił gazetę na stół. Lily
natychmiast ją pochwyciła. Z pierwszej strony patrzyło na nią wielkie zdjęcie Crouch’a.
Nie chcąc dłużej na nie patrzeć, otworzyła gazetę i zaczęła szukać
zaktualizowanej listy zaginionych osób oraz artykułów mówiących o nowych
zamieszkach. Przejrzała całą gazetę i na przedostatniej stronie ujrzała
nagłówek „ZAGINIENI”. Zlustrowała ją szybko wzrokiem, lecz nie trafiła na żadne
znane jej nazwisko. Odetchnęła z ulgą. Już miała zamknąć magazyn, kiedy jej
uwagę przykuł nagłówek w dole strony – „POSZUKIWANI”.
-
Syriuszu, czy to nie jest przypadkiem twoje kuzynka…? – zapytała Lily, marszcząc
brwi. Podsunęła mu pod nos Proroka. Mina mu zrzedła, kiedy ujrzał największe ze
zdjęć.
-
Bellatrix Black. Kochana, milusia kuzyneczka… – parsknął sarkastycznie. Wziął
gazetę od dziewczyny i przyjrzał się danej rubryce.
- O, a to
jej narzeczony, Rudolf Lastrange. Z tego co słyszałem zaręczyli się jeszcze
przed moją ucieczką z domu. Czego ona nie zrobi dla pieniędzy i tradycji Toujours Pur…
- Toujours Pur? – zapytała Marlene.
Blondynka wyszła ze Skrzydła Szpitalnego tydzień po
obudzeniu się ze śpiączki. Pogodziła się już z bliznami, jednak nie można już
ujrzeć jej było w bluzce krótkim rękawem
– blizny obejmowały całe ręce, z wyjątkiem dłoni, oraz części klatki
piersiowej.
- Zawsze czyści.
- Czyli ona
to robi dla… czystej krwi?
- I
majątku. Jak większość członków mojej rodziny – odpowiedział monotonnie i
wrzucił do ust pasztecik dyniowy.
Reszta zamilkła. Nie wiedzieli co
odpowiedzieć. Oczywiście, wiedzieli o sytuacji w domu Blacków, bo Syriusz tego
przed nimi nie ukrywał.
- Cześć
wszystkim.
Przy stole pojawił się Robert. Podszedł
do Marlene i chwycił ją delikatnie od tyłu za ramiona. Podniosła głowę do góry
i uśmiechnęła się szeroko.
- Cześć
kochanie – zwrócił się do niej z uśmiechem i schylił się, by pocałować ją w
usta.
No tak. Lena i Rob zostali parą. I to
chyba najbardziej trafną i szczęśliwą na świecie. Godziny spędzone przez
chłopaka przy łóżku chorej dziewczyny opłaciły się, bo gdy tylko wyszła ze
Skrzydła Szpitalnego i Robert zobaczył ją na korytarzu porwał gdzieś blondynkę,
a gdy wspólnie wrócili trzymali się za ręce.
Lily uśmiechnęła się. Cieszyła się ze
szczęścia przyjaciółki. Spojrzała w bok i spotkała spojrzenie radosnych
orzechowych oczu Jamesa. Również się uśmiechał. Odwróciła szybko wzrok i wbiła
go w swoje tosty z konfiturą morelową, bo poczuła radosny ucisk w okolicach
serca.
- Och,
hamujcie jakoś te wasze miłosne odruchy, ludzie tu jedzą śniadanie! – mruknął głośno
Syriusz. Wszyscy, łącznie z zakochanymi, zaśmiali się głośno.
- Gdybyś
miał taką piękność na wyłączność też nie mógłbyś ich powstrzymywać – odrzekł Robert
z uśmiechem na twarzy.
Syriusz cmoknął przeciągle.
-
Powiedział bym coś na temat cudownych i niepodważalnie ślicznych uroków twojej piękności, ale bez wątpienia dałbyś
mi w ryj, stary.
Panowie zarechotali głośno, Marlene
zrobiła się czerwona ( nigdy nie była przyzwyczajona do komplementów kierowanych w jej stronę), Lily prychnęła, a Dorcas zgromiła młodych mężczyzn
wzrokiem.
- Siadaj,
co tak stoisz! – odezwał się w końcu James.
Robert najpierw spojrzał na stół
Ravenclawu, a następnie przebiegł wzrokiem po Gryfonach z innych roczników.
-
Myślisz, że nie będą mieli nic przeciwko?
- Nie
będą! A jak będą mieli to najpierw będą musieli pogadać z nami – uśmiechnął się
Syriusz.
Krukon wahał się przez chwilę, ale w
końcu usiadł obok Marlene i czule objął ją ramieniem.
W tym momencie Peter wstał od stołu.
- Ja
muszę jeszcze zajrzeć do… do biblioteki! Spotkamy się na obronie przed czarną
magią! – wyjąkał tylko i odszedł.
Robert zmarszczył brwi, a Syriusz z
Jamesem spojrzeli na siebie.
- To nie
przez ciebie, Rob – odezwała się Lena, widząc minę swojego chłopaka.
- Właśnie
– przytaknął jej Remus. – On od jakiegoś czasu już tak znika…
- Cóż,
nic na to nie poradzimy… - powiedziała zamyślona Dorcas.
- Chodźmy
już, bo się spóźnimy na lekcje – rzekła cicho Lily, chcąc uniknąć niewygodnego
dla nich tematu.
# # #
Lily stała między zakurzonymi, wysokimi
regałami w bibliotece szkolnej przeglądając jedną z książek. Szybko kartkowała
strony szukając potrzebnych jej do wypracowania dla profesor McGonagall informacji.
Mimo wczesnej pory za oknem nieopodal, którego stała było już ciemno. Po
chwili, zatrzymała się na jednej stronie w połowie książki i zaczęła szybko
czytać tekst. Z uśmiechem triumfu sięgnęła do torby, wyjęła z niej kawałek
pergaminu i włożyła go w odpowiednie miejsce w książce. Ruszyła w stronę
wyjścia chowając ją do torby.
Niespodziewanie na kogoś wpadła. Zanim podniosła głowę, by
zobaczyć kto to, poczuła zapach kawy i orzechów. Spojrzała do góry, by upewnić
się tylko, że jej podejrzenia są słuszne i ponownie tego dnia jej zielone oczy
spotkały orzechowe tęczówki oczu Jamesa.
- Masz
szczęście, że nie jestem jedną z tych półek z książkami, bo pani Pince, by cię
zabiła – odezwał się z uśmiechem.
- Z całą
pewnością mogę powiedzieć, że uratowałeś mi życie narażone na klątwy z jej
różdżki – odwzajemniła uśmiech. – A co ty tu w ogóle robisz?
- Luniak
wysłał mnie po książkę potrzebną do wypracowania z transmutacji, bo stwierdził,
że skoro nic nie robię i czekam na gotową pracę to żebym chociaż się na coś przydał
– wytłumaczył.
- Ale jej
nie znalazłeś?
- Jak
widać…
Lily zaczęła grzebać w torbie. W końcu
znalazła ten tom, którego szukała.
- O tą
książkę ci chodzi?
- W takim
razie już wiesz, jak możesz mi się odwdzięczyć za uratowanie życia…
Oboje zaśmiali się
- Wracasz
już do Wieży? – zapytał chłopak.
- Tak,
mam jeszcze pełno roboty. Te raporty dla Flicha to coś okropnego…
- W
każdym razie połowa już nie jest o nas – zaśmiał się.
- No
właśnie, coś wyszliście z wprawy!
- Cóż,
starość nie radość! – uśmiechnął się szeroko – Chodźmy już, bo Remus będzie się
denerwował.
Ruszyli ku wyjściu. Już po chwili szli
zimnym i pustym korytarzem. Co chwila słychać było śmiech Lily oraz głos Jamesa
opowiadający śmieszne anegdoty. Byli mniej więcej w połowie drogi, gdy
usłyszeli odgłos rozrywanego materiału i dźwięk upadających na ziemię książek.
- O nie,
moja torba! – jęknęła Lily, kucając i opierając się jednym z ramion o ścianę.
- Dobrze,
że nie miałaś atramentu – odezwał się James i zaczął zbierać opasłe tomy. –
Merlinie, gdybym wiedział ile ty tam książek nosisz to wziąłbym od ciebie tą
torbę…
Lily natychmiast zaczerwieniła się.
Chcąc to jakoś ukryć zaczęła szukać w wewnętrznej kieszeni szaty różdżki.
- Reparo – wypowiedziała zaklęcie, a szew
torby natychmiast wrócił do poprzedniego stanu.
James wziął torbę i zaczął wkładać do
niej księgi.
- Więcej
już ci nie pozwolę psuć kręgosłupa! – zaśmiał się.
Obydwoje wstali, a James zarzucił bagaż
na ramię.
-
Noszenie tylu kilogramów powinno być zakazane dla takich drobnych osóbek jak
ty.
Lily ponownie się zarumieniła i
opuściła wzrok. Nagle poczuła, że James chwyta ją delikatnie za podbródek i
zmusza do poniesienia głowy w górę. Pod wpływem jego dotyku w brzuchu poczuła
dziwne łopotanie, jakby skrzydełek motyli, a serce zaczęło bić w przyśpieszonym
tempie. W końcu zielone oczy w kształcie migdałów spotkały te orzechowe ukryte
za szkłami okularów. Jej serce, jeśli to możliwe, przyśpieszyło jeszcze
bardziej swój dziki galop.
- Wiesz,
Lily… Ja już tak dłużej nie mogę… - odezwał się cicho James, a jego głos
wypełnił jej myśli, które skupiły się tylko na jego idealnym brzmieniu,
ignorując wszelakie słowa.
- Czego
nie możesz? - zapytała szeptem.
- Być
tylko twoim przyjacielem. Dłużej udawać, że przestałem coś do ciebie czuć… bo
nie przestałem i nigdy nie przestane.
Lily uchyliła delikatnie swoje malinowe
wargi, by coś powiedzieć, ale nie miała pojęcia co. Jej myśli zajmowały tylko
te orzechowe tęczówki. Mimo tego zrozumiała jednak sens słów wypowiedzianych
przed chwilą przez Jamesa.
Chłopak nic nie powiedział. Patrzył się
tylko głęboko w jej oczy, podziwiając piękną twarz dziewczyny, która z każdym
dniem robiła się według niego coraz śliczniejsza. Czując, że taka chwila może
już w ogóle się nie zdarzyć zrobił to, o czym od dawna tak marzył, od czego się
od tak dawna powstrzymywał – chwycił w swoją dłoń gorący od emocji policzek
dziewczyny.
Reakcja jej organizmu na ten gest była natychmiastowa
– serce przyśpieszyło, a w żołądku pojawiło się stado motyli łopoczących mocno
swoimi skrzydełkami, zrobiło jej się strasznie gorąco. Zobaczyła, że James
przybliża swoją twarz do jej twarzy. Dzieliły ich milimetry. Dziewczyna mogła
policzyć małe plamki w tęczówkach Jamesa. Wszędzie czuła jego zapach, wręcz ją
otaczał. Poczuła jego ciepły oddech owijający jej twarz. Zamknęła oczy.
James już miał to zrobić, przybliżyć
się o te kilka milimetrów i poczuć smak tak pożądanych przez niego ust, kiedy
nad jego głową, chybiąc o cal, przeleciał czerwony strumień zaklęcia. Trafiło w
strojący niedaleko nich posąg, roztrzaskując mu marmurową głowę z hukiem.
Przerażona Lily otworzyła oczy. Nie
tego się spodziewała. Zobaczyła tylko odwracającego się do niej tyłem Jamesa. Poczuła,
że chłopak przyciska ją ciałem do ściany. Już miała mu coś powiedzieć, kiedy
zobaczyła stojącego naprzeciwko nich Snape’a z różdżka wycelowaną w ich stronę
i zrozumiała, że Gryfon chce obronić ją własnym ciałem przed kolejnym zaklęciem.
Ręka Jamesa powędrowała do kieszeni szaty i po chwili trzymał w niej swoją
różdżkę.
- Twoi
plugawi przyjaciele nie nauczyli cię tego, że nie rzuca się zaklęcia w plecy
przeciwnika, co Snape? – odezwał się Gryfon. Mimo, iż Lily nie widziała jego
twarzy, to usłyszała w jego głosie jak bardzo jest wściekły.
Dziewczyna spojrzała zza ramienia
bruneta na swojego przyjaciela, który miesiąc temu proponował jej dołączenie do
armii Voldemorta. Spotkała jego czarne - tak bardzo inne od jej zielonych - oczy.
Jak zwykle nie wyrażały żadnych emocji, choć wydawało jej się, że przez sekundę
wyrażały wielki ból i smutek.
Snape, zamiast coś powiedzieć, rzucił w
ich stronę kolejny urok. James bez problemu zablokował go tarczą. Nie odezwał
się, tylko tym razem odwdzięczył się tym samym. Po chwili korytarz wypełnił się
kolorowymi błyskami zaklęć. Lily chciała wyjąć swoją różdżkę, ale uniemożliwiał
jej to przyciskający ją plecami do ściany chłopak. Wiedząc, że za chwilę, któryś
z nich nie zdoła odeprzeć ataku, po prostu krzyknęła:
- DOSYĆ!
Nie spodziewała się tego, lecz panowie
wstrzymali wzajemny atak. Chwilę stali, mierząc się wzrokiem, ale Severus opuścił
w końcu różdżkę. Spojrzał na Lily i odszedł. Poczekali, aż jego kroki ucichną.
W końcu James odwrócił się w jej stronę
i odsunął trochę od ściany.
- Lily…
- Nie…
Nie ważne… Powinnam dać wam szlaban… Zapomnijmy o tym wszystkim, tak będzie
lepiej. Mogę moją torbę?
Przez cały ten czas, gdy do niego
mówiła, głowę miała zwróconą w bok. Wiedziała, że chciała tego pocałunku. Zdała
sobie sprawę, że wręcz na niego czekała. Lecz… Czy po tylu latach dogryzek,
wiecznych kłótni i słabości Jamesa do randek mogła mu zaufać? Na razie nie była
pewna. Wiedziała, że się zmienił. I to diametralnie, ale… Może ona sama tego
nie chciała? Może się bała?
Zobaczyła jedynie, że chłopak zdejmuje
torbę ze swojego ramienia i podaje ją jej. Nie chciała za wszelką cenę spojrzeć
na jego twarz, bo bała się wyrazu jaki mogła przedstawiać. Chwyciła szybko
swoją własność i ruszyła w kierunku, jak jej się wydawało, Wieży Gryffindoru,
zarzucając torbę na ramie. Nie obejrzała się za siebie. Gdy tylko skręciła za
najbliższy róg korytarza stanęła i oparła się o zimną ścianę. Zsunęła się po
niej i usiadła na zimnej posadzce. Była wręcz pewna, że James nie będzie tędy
przechodził tylko popałęta się trochę po zamku, więc była spokojna, że go nie
spotka.
Po policzku spłynęła jej pojedyncza łza, bo dotarło do
niej to, że była stuprocentowo i nieodwołalnie oraz wbrew jakiejkolwiek woli
zakochana w Jamesie Potterze.
# # #
Jest rozdział. Jestem z niego zadowolona. Dedykuje go osobą, które niedawno zrozumiały, że czują coś do kogoś, kogo od pewnego czasu widują codziennie, a znają od dawna.
Pomimo tego, że zepsuł tak magiczną chwilę, Severus wciąż jest jedną z wielu miłości mojego życia. *.*
OdpowiedzUsuńmusiałam go tam wcisnąć, bo preferuję zasadę "do trzech razy sztuka" :D
UsuńCo za Snape ! Musiał przerwać taką piękną chwilę!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak zwykle ;))
no cóż, ktoś musiał! :D
Usuńdziękuję :)
A kiedy dodasz kolejny rozdział, bo tak wchodzę i wchodzę a go niema ;C
Usuńjuż niedługo, obiecuję :D
Usuńokey :)
UsuńPiszesz coraz lepiej i lepiej jestem ciekawa jak się potoczą losy lilly i jamsa <333 strasznie podoba mi się twój blog z niecierpliwością czekam na kolejny opek :D :**
OdpowiedzUsuńdziękuję :D cieszę się, że ci się podoba! :-*
UsuńJak pojawił się Snape moją pierwszą myślą było " o nie, profesor ich złapał, będą mieli szlaban. A nie! Przecież on jest w ich wieku xd" Rozdział dobry, błagam niech lily i james już sie zejdą! :D
OdpowiedzUsuńdziękuję :) oj, jeszcze chwila, ale obiecuje, że już niedługo będą razem! :3
UsuńNormalnie jakby sytuacja z mojego życia....super!
OdpowiedzUsuńojej, to ten ktoś kto ją zepsuł musiał być identycznym gnojkiem jak Sev :<
UsuńKurcze... Jak Snape mógł to zepsuć...
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny. Z niecierpliwością czekam na następny. Chociaż znalazłam jeden błąd "On chce zamienić w aurorów w Śmierciożerców" tam chyba tego "w" miało nie być...:)
Ale i tak super.
http://love-is-magic.bloog.pl/ poczytasz i skomentujesz?
no ktoś musiał :D
Usuńdziękuję :) och, rzeczywiście mi się pojawił błąd, dziękuję za wytknięcie go :D
czytam, ale nie mogę komentować, bo nie jestem zalogowana ;>
Severus-,-
OdpowiedzUsuńheh ;>
UsuńKiedy rozdział ♥?
UsuńWalnę sobię spamem, nie obrazisz się chyba? :)
OdpowiedzUsuńZ racji, że mego blogaszka zgłaszam do katalogu, zajrzyj, bo się opłaca: posegregowane.blogspot.com :)
jak ja kocham spam <3
Usuńzajrzę z przyjemnością :D
już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;D
OdpowiedzUsuńhttp://www.facebook.com/pages/Syriusz-Black/556558734370620
cieszę się :3
UsuńMam małe pytanko. Kiedy następny rozdział ?;> Bo zawsze pojawiały się w niedziele. A teraz to już nie ;<
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału. Zatłuc, zabić i pochować tego Smarkerusa. gr... wszystko zepsuł ;(
Więcej cukru ! ;d
No i świetnie piszesz ^^
Pozdrawiam Ath :)
następny rozdział już niedługo, obiecuję :) pojawiają się teraz rzadziej, bo mam coraz mniej czasu :<
UsuńCóż, Smarkeus musiał zepsuć tą chwilę, no musiał! nikogo innego sobie w tej roli nie wyobrażałam ;D
na koniec dziękuję :)
OoO ! Jeszcze bardziej się nie mogę doczekać ;D Ale rozumiem Cię. Nie ma za co ;) i pozostało tylko czekać. ^^
UsuńPozdrawiam
Ath;)
Rozdział super ,bardzo mi sie podoba, oby tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podoba ^^ Jak pojawił się Severus to myślałam że kopnę komputer xd
OdpowiedzUsuńNo cóż... Snape wiele się nauczył od tego dupka Pottera w ciągu tylu lat szykan. Poza tym blog jest świetny i myślę, że będę tutaj częstym gościem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!!
Mam pytanie, kto robił ci nagłówek?
OdpowiedzUsuńsama zrobiłam :P a teraz czekam na jakis sensowny szablon! :D
UsuńKiedy kolejny rozdział ?? ; (
OdpowiedzUsuńNowa strona fajna, wszystko super, ale Lily jest tragiczna! Wygląda jak pyzunia.. Ona ma być ładna!! :O
OdpowiedzUsuńTen dupek Potter to ma dopiero tupet albo najwyraźniej ma problemy z pamięcią skoro zapomniał, że sam robił tak samo i to w dodatku z obstawą u boku.
OdpowiedzUsuńKiedy mozemy spodziewać się nowego opka ?? :)
OdpowiedzUsuńPorzuciłaś pisanie:C? Od miesiąca niema new rozdziału ;/
OdpowiedzUsuńHej. Chciałabym zapytać, czy dalej jesteś zainteresowana oceną Twego bloga, z racji przeterminowania opowiadania. Wydaje mi się, że trochę zamilkłaś, bo nie odpowiadasz czytelnikom na pytania, ale oczywiście pytam, bo to Twoja decyzja. :)
OdpowiedzUsuńUbiegam - tak, jesteś dopiero druga w kolejce, ale blog przed Tobą również jest przeterminowany i autorka też nie daje "oznak życia", więc ubezpieczam się na wszelki wypadek.
Prosiłabym o odpowiedź pod najnowszym postem na era-krytyki.blogspot.com
Kłaniam się,
Issle :D
Na era-krytyki pojawiła się ocena Twego bloga [289]. Serdecznie zapraszam do zapoznania się i pozostawienia opinii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Issle :)
Masz nową wielbicielkę opowiadań o Huncowtach i Lily :) Powoli nadrabiam wszystkie rozdziały, ale martwi mnie, że dawno nic nie dodałaś :( Czyżbyś skończyła już tę historię? Mam nadzieję, że nie, bo nie mogę się doczekać nowego posta! Twój styl pisania - nieziemski! Wracam do nadrabiania, dodaję się do obserwowanych i czekam na nowość!! ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Liley
Zamówienie wykonane, ale jest raczej gorsze od obecnego szablonu, a więc z góry przepraszam. Essence / land-of-grafic
OdpowiedzUsuńWczoraj przez przypadek znalazłam tego bloga i stwierdzam że ta historia mnie wciągnęła.Muszę przyznać jak komentujący przede mną że masz niesamowity styl pisania.Nadrobiłam już wszystkie notki i mam nadzieje że niedługo zaskoczysz nas nowym rozdziałem.W tym momencie mam najszczerszą chęć zrobić Severusowi o.O!
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że taką chwilę zepsuł Snape, ale i tak mi się podobało. :D
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. <3
Niesamowity rozdział,bardzo wciągający :)
OdpowiedzUsuńDwie nastolatki żyjące w skrajnej rozpuście. Mieszkanki Las Vegas korzystające w pełni z uroków tego miasta. Alkochol, seks i wieczna zabawa.
http://blaise-georgia.blogspot.com/
Zapraszamy! :))
Och, ruszył mnie ten rozdział :) Niezbyt emocjonalnie podchodzę do takich rzeczy, a tutaj proszę - serducho szybciej mi zabiło. Masz lekkie pióro, kolejny plus dla Ciebie, no i lubię Twojego Jamesa. Obserwuję.
OdpowiedzUsuńLily-Syriusz.blogspot.com
Serdecznie zapraszam do zabawy w Liebster Award. Zostałaś nominowana przez blog the-evans-history.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWięcej informacji znajdziesz na podstronie "Autorka" znajdującej się w menu.
Pozdrawiam.
(Jeżeli nie lubisz tego typu zabaw, proszę o zignorowanie komentarza i z góry przepraszam)
Ciekawe dlaczego od tak długiego czasu nie ma notki :<
OdpowiedzUsuń